Jak zaczęła się nasza przygoda z jeździectwem?
Były wakacje, 2012 rok. Byłyśmy razem nad morzem. Pogoda była
beznadziejna, a całkiem niedaleko nas - stadnina. W sumie nie miałyśmy nic
ciekawego do roboty, więc postanowiłyśmy zacząć jeździć konno.
Już na samym początku zakochałyśmy się w tych cudownych zwierzętach,
jakimi są konie. Na pierwszej jeździe obie miałyśmy siwe konie. Marcyśka -
klacz Arabię, a Luśka - wałacha Asuna.
Po dość krótkim czasie zaczęłyśmy jeździć bez ląży i radziłyśmy sobie
całkiem nieźle. Marcyśka najczęściej jeździła na Orygenesie i Idydzie, a Luśka
na Asunie i Nunie. To były jedne z naszych najlepszych wakacji.
We wrześniu zaczęłyśmy jeździć w Zabierzowie, w Santosie. Stadnina ma
dość dobre opinie, jednak nam jakoś specjalnie się tam nie podobało. Nie
wszyscy instruktorzy byli mili, i kazali nam robić rzeczy, do których
kompletnie nie byłyśmy przygotowane. Na przykład skoki.
Zaczęłyśmy szukać nowej stadniny, takiej w której ludzie by nas
doceniali i uczyli rzeczy, które powinnyśmy umieć. Szukałyśmy dość długo,
jednak udało nam się znaleźć najwspanialszą stadninę na świecie.
PODSKALANY!
Cudowne konie, cudowne miejsce, cudowni ludzie. Nigdy nie wierzyłyśmy,
że znajdziemy idealną stadninę. Jednak się myliłyśmy. Tutaj jeździmy coraz lepiej,
robimy postępy, znalazłyśmy mnóstwo przyjaciół, mamy swoje ulubione konie...
I tutaj zaczynamy osiągać swoje pierwsze małe (no ale zawsze coś)
sukcesy :)
Ojj o Zabierzowie to się zgadzam 😄
OdpowiedzUsuńKażą tam trzymać nogi przesadnie z tyłu...
Podskalany = Najlepsza stadnina EVER!!! 😊😊😊😍😍😍😍😍😍😃😃😃😃😃😃😃😃😃😃😃😃😃