sobota, 27 września 2014

Zawody - eliminacje do hubertusa

Na dzisiaj zaplanowane były zawody w trzech kategoriach - początkującej, średniozaawansowanej i zaawansowanej. Te ostatnie to eliminacje do kłusowej gonitwy św. Huberta.

Do stajni przyjechałam po dziesiątej. Przygotowałam sprzęt na Mitrę, Miłą i Sorayę. Po chwili przyszły Zuza i Karolina, poszłyśmy do siodlarni i gadałyśmy o różnych bardziej i mniej istotnych sprawach. Jak wyszłyśmy, to od razu spotkałam Angelę. Poszłyśmy do Łubina i przy okazji zobaczyłyśmy dwa piękne konie, które przyjechały na pokazy. Kiedy zebrało się więcej osób, poszłyśmy się zapisać na poszczególne konie.

Potem poszłyśmy na dół, do namiotu, gdzie zaczynała się już konkurencja początkujących. Przez chwilę pomagałam wsiadać na konie, ale nie trwało to zbyt długo, bo okazało się, że mam już siodłać Natana. Pobiegłam na górę razem z Kubą i Karoliną i zebraliśmy cały sprzęt na Natka. Wzięłam też moje nowe szczotki.

Założyłam mu jego piękny czerwony kantarek i wyprowadziłam z boksu. Był dość... żywy i nieogarnięty. Zmartwiło mnie to trochę. Przy czyszczeniu też mocno się wiercił, a ja robiłam wszystko, żeby nie wybrudzic moich białych bryczesów... W końcu wyczesany wszystkimi możliwymi szczotkami i osiodłany Natek czekał na mnie razem z Kubą, kiedy ja w panice biegałam tam i z powrotem odnosząc szczotki, szukając kurtki, pomagając przy Łotrze... Okropnie lało, więc założyłam Natanowi moją wiatrówkę na siodło, żeby nie zamokło (ale i tak niewiele to dało...). W końcu zeszliśmy na dół. Ale nie do namiotu, tylko na ujeżdżalnię. Bo w namiocie mógł być tylko jeden koń. Ten który miał swój przejazd. Cała reszta (a było nas dość dużo) stępowała na zewnątrz. Wielka ulewa. błoto na ujeżdżalni... Po niecałej minucie byłam już całkowicie mokra.

Okazało się, że mam jechać pierwsza. Nie byłam specjalnie zachwycona, ale później się cieszyłam, że mam to już za sobą i nie muszę się stresować. Poszło nam bardzo dobrze, zero punktów karnych i całkiem niezły czas. Natan naprawdę się postarał!

Potem odprowadziłam go do stajni i rozsiodłałam. Gdy już odprowadziłam go do boksu i odniosłam wszystko do siodlarni, poszłam przebrać się w jakieś suche ubrania, które ze sobą wzięłam. Już przebrana i prawie sucha wróciłam na ujeżdżalnię, żeby zobaczyć resztę przejazdów. Potem były zawody łucznicze. Poszłam wtedy coś zjeść. Kupiłam sobie bardzo dobrego hamburgera.

Później było ogłoszenie wyników. Stresowałam się. Chciałam zająć jakieś miejsce, no bo kto by nie chciał? :) I okazało się, że mam trzecie! No i że jadę na Natku w hubertusie! Strasznie się cieszę :) Dostałam dyplom, medal, plastron, czekoladę i kupony zniżkowe do amigo-konie :D

Później był pokaz kaskaderski, zaraz po którym wróciłam do domu :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz