niedziela, 8 czerwca 2014

Najlepszy teren ever!

Wczoraj przyjechałyśmy do stajni niezbyt wcześnie, bo jakieś dwadzieścia minut przed jazdą. Od razu pojawił się pan Bartek i powiedział, że jedziemy w teren. Zapytał czy wezmę Natana. Umawiałyśmy się z Luśką, że ona na nim pojeździ w tym dniu i nie przewidziałyśmy takiej opcji jak teren... Ona nie chciała na nim jechać. Więc oczywiście odpowiedziałam panu Bartkowi, że biorę Natana.

Szybko osiodłałyśmy konie. Luśka jechała na Mitrze, Waleczna na Burym, Angelika na Łasym, a pan Bartek na... Bartku.

Natan miał tym razem założone wypinacze. Więc zachowywał się sto razy lepiej niż ostatnio. Jednak bałam się, co będzie z galopem. Postanowiłam, że tym razem dam radę i nie zepsuję wszystkim terenu. Wierzyłam, że jakoś dam sobie radę. Nawet nie jęczałam (nowość) przez całą drogę.

Jechaliśmy kłusem przez pole, kiedy pan Bartek się odwrócił i powiedział,  że ruszymy spokojnym galopem. Nie odpowiedziałam. Kiedy Bartek (za którym jechałam) zagalopował, Natan zrobił mi pięciosekundowe (Luśka twierdzi, że trochę dłuższe) rodeo, po czym zaczął ładnie galopować. Nigdy nie zrozumiem tego konia. Ale i tak go kocham :)

Było jeszcze kilka galopów, ale zaczynały się już bez takich "przeżyć".

Kiedy wróciliśmy do stajni, myślałam, że umrę ze szczęścia. To był mój pierwszy porządny teren na Natanie! Najlepszy teren w moim życiu! Jestem strasznie z siebie dumna, że dałam sobie z nim radę :)

Później jeszcze miałam jazdę na Bartku, w namiocie.

1 komentarz:

  1. Bardzo żałuję że dopiero dziś wszedłem na taki fajny blog jak ten.

    OdpowiedzUsuń