Tydzień temu w piątek, miałam umówioną jazdę na 20.00
Miałam jeździć z Oliwą i jej mamą.
Kiedy po szkole wróciłam do domu, praktycznie od razu poszłam do Luśki. Wyprowadziłyśmy razem jej psa. Potem poszłyśmy do mnie, żeby pogadać itp. Oglądałyśmy właśnie jakieś filmiki w internecie, kiedy zadzwoniła mama Luśki. Okazało się, że mamy razem jazdę!
Zostało nam mało czasu, więc pobiegłyśmy w kierunku domu Luśki (około 5 minut drogi, biegiem minuta lub dwie). Kiedy byłyśmy już bardzo blisko, Lusia przypomniała sobie, że nie wzięła kluczy. Więc musiałyśmy się wracać.
Jednak zdążyłyśmy jeszcze zjeść kolację i być w stajni w miarę punktualnie :)
Lusia jeździła na Burym, Oliwa na Mitrze, a ja... oczywiście na Natanie ;) Było cudownie, Natan był bardzo grzeczny, jak na niego. Zero baranów, tylko trochę próbował skracać narożniki z galopie. Ale ogólnie to był spoko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz