poniedziałek, 22 grudnia 2014

Końskie życie :)




Już po kadrylu, Marcyska niedługo doda pewnie filmik :)

Międzyczasie tak jak już pisała (Marcyśka) dłużo jeździłyśmy na oklep :)

Teraz troche woltyżerki ;)

Niedawno miałam jazdę z Marcyską i naszymi przyjaciółkami, Karoliną i Zuzą <3 Dłuzo skakałyśmy ale tylko kawaletki, zawsze cos, jeździłam na Karinie, on super skacze, szkoda że nie mam go przydzielonego na szkółce :( Ja już nie wiem kogo bardziej kocham jego czy Czakrama, ale strasznie ztęskniłam się za jazdami na nim <3 Na ostatniej jeździe (tej na której skakałam), gdy stępowaliśmy już na koniec pan Bartek kazał mi do siebie podjechać, zapadła cisza...

Po chwili wstał i kazał mi wyrzucić bacik, potem tak jakby stanęłam na głowie, to było dziwne O_o

Natępnie zjechałam po jego szyi, a na koniec przy pomocy pana Bartka zrobiłam jakby fikołka z siodła, to było szalone. Ale ogólnie jazda była bardzo udana <3 Chyba znowy pokochałam Karina i postaram się na nim więcej jeździć, jak tylko będę mogła :)

Dobra a teraz trochę nie o koniach...


Jak wam mijają ferie świąteczne?
Co dostaliście od "Mikołaja"?
Jaka u was pogoda? U nas nie ma śniegu :'(
Duzo nauki macie na święta?
Ja na szczę cie muszę tylko przeczytać lekture ( "Opowieść Wigilijan" 50 stron <3 ), a po świętach 3 testy, nie jest tak źle.

A tu słodki obrazeczek dla was, kochane koniki <3

\Luśka


niedziela, 14 grudnia 2014

Oklepowo :D

Nieważne, że powinnam się teraz uczyć.
Nieważne, że mam jutro test z połowy książki do historii.'
Nieważne, że jeszcze nic nie umiem.
Nieważne.

Nie chce mi się uczyć, więc żeby zrobić coś sensownego, to postanowiłam napisać ten post ;)

Więc tak - od tygodnia (czyli chyba 4 jazdy) obie jeździmy tylko i wyłącznie na oklep. Lusia na Czakramie, a ja na Natku. Strasznie się cieszę, bo w wakacje nie było takiej opcji. Ale coraz bardziej ogarniam Natana, więc pan Bartek w końcu mi pozwolił :) Z każdą jazdą idzie coraz lepiej, a Natan coraz rzadziej się schyla.

Okropna jest ta świadomość, że jak mu coś odwali, to po prostu spadnę ;) Bo w siodle zazwyczaj utrzymuję się przy jego odpałach, ale na oklep to pewnie od razu bym gdzieś poleciała :P
Ale jak na razie nie robi złych rzeczy.

Wczoraj nawet chwilę udało mi się tak galopować, było super :D

Dzisiaj na szkółce jeździliśmy (większość na oklep) przez drążki i kawaletki. Najpierw osobno, potem w dwójkach, czwórkach i usiłowaliśmy siódemką, ale średnio wyszło :P

Ale żółty się stara <3

czwartek, 11 grudnia 2014

Mikołajki w Podskalanach!

W sobotę w końcu odbył się pokaz, do którego tyle czasu się przygotowywałyśmy :)
Przyjechałyśmy z Luśką rano do stajni, zaniosłyśmy do kuchni nasze rzeczy i prezenty, po czym zabrałyśmy się za siodłanie Natana, który miał iść na oprowadzki.

Założyłyśmy mu czerwone owijki i wyglądał cudownie <3 Świetnie zgrały się z czaprakiem i moją czapką :) Kupiłam je dzień wcześniej, w Amigo.


Zaprowadziłam Natka do namiotu i wróciłam na górę się przygotować. Wszystkie miałyśmy białe bryczesy i zielone swetry. Założyłyśmy kurtki, żeby zdjąć je dopiero w namiocie.

Wsiadłyśmy na konie i przejechałyśmy kilka razy kadryl. W międzyczasie zaczęli schodzić się ludzie. W końcu przyszedł pan Bartek, przedstawił nas i zaczął się pokaz :)


Później były prezenty, a na koniec pojechałyśmy do mnie z Luśką, Zuzą i Karoliną :)

Natan w nowym kantarku :)

środa, 26 listopada 2014

Treningi, brak czasu i nowości :)

Tak, ostatnio posty pojawiają się naprawdę rzadko, a jak już, to są naprawdę krótkie i prawie zawsze pisane przez Luśkę.

Ja ostatnio prawie nie wchodziłam na tego bloga, bo aktualnie mam naprawdę mało czasu na wszystko. Wczoraj wyszłam z domu wpół do ósmej rano, a wróciłam o... dwudziestej pierwszej?

Mam teraz naprawdę dużo na głowie. Po pierwsze - szkoła, której nie mogę zawalać, a według mojej mamy to robię... Wczoraj wróciła z wywiadówki i powiedziała, że jeśli chcę jeździć tyle ile jeżdżę, to mam poprawić wszystkie oceny na jej warunkach. A te warunki wyglądają następujaco: poniedziałek siódma rano - przygotowanie do egzaminu z biologi (takie zajęcia w szkole -.-), wtorek o tej samej porze - konsultacje z matmy, na które mam wcześniej zrobić strasznie dużo zadań. Do tego jeszcze korki z matmy. Super po prostu ;___;

Do tego mam teraz pełno testów, bo chcą nam wszystko wcisnąć przed świętami... I delikatnie mówiąc, nie wyrabiam z tą całą nauką.

No i oczywiście treningi. Chyba jedyne pozytywne rzeczy w tym wszystkim. Jak wcześniej pisała Luśka - przygotowujemy się do pokazów kadryla, a zostało nam chyba 9 dni... Ćwiczymy trzy razy w tygodniu, do tego dochodzi jeszcze moja sobotnia jazda.

Zbliża się też 6 grudnia, więc pasowałoby się w końcu zająć prezentami, nie?

Więc aktualnie moje życie wygląda... średnio. Albo siedzę w szkole, albo na treningu, albo uczę się czegoś, co kompletnie nie przyda mi się w życiu, a w międzyczasie biegam po sklepach w poszukiwaniu prezentów.

Dobra, dość tego jęczenia o mnie. Może napiszę w końcu co u koni? :P


Więc tak - jakiś miesiąc (?) temu zaliczyłam glebę z Natanem, potknął się jak galopowaliśmy i przewrócił. Na szczęście mnie nie przygniótł i nic specjalnego nam się nie stało, poza tym, że oboje byliśmy całkowicie pokryci piaskiem.

Tydzień temu w czwartek, jak galopowaliśmy na treningu, to moje kochane maleństwo postanowiło pozbyć się mnie z siodła i pobawić się w rodeo. W podjęciu takiej decyzji pomógł mu Bartek, gryząc go w dupę.
Natan walnął mi kilka wielkich baranów w galopie, po czym popędził przed siebie. Wszystko wysiedziałam, podobno to było bardziej nie bezpieczne niż rodeo Karino o_O
Ale cóż, Natuś to bardzo dobry nauczyciel wysiadywania.

Wczoraj na treningu było super, mimo tego, że ja i Oliwia nie galopowałyśmy, bo nasze konie coś odwalały. Wtedy pan Bartek wziął Natana, a Magda Bartka i ich porządnie przegalopowali. Pan Bartek powiedział, że pojeździ na nim przed następnym treningiem (który jest jutro).

Przepraszam, że ten post jest taki nieogarnięty, w najbliższej przyszłości postaram się dodać coś sensownego ;)


/marcyśka

niedziela, 23 listopada 2014

Treningi do kadrylu 2014 :)

W tym roku też jedziemy kadryl, tylko że w innym składzie a dokładnie w szkółkowym. Ten przejazd jest trochę trudniejszy... Więcej galopu itp. Jeździmy dwa razy w tygodniu w czwartki i niedziele, ale ponieważ zostałao nam strasznie mało czasu będziemy jeździć jeszcze w we wtorek. Jest bardzo fajnie, Marcyska jedzie na Natanie a ja na Czakramie <3 Wymyśliłyśmy bardzo fajne stroje. Będziemy jechać w zielonych swetrach, białych bryczesach i zrozpuszczonymi włosam. Konie będą miały czerwone czapraki i czerwone wstążki w grzywie :) Niestety do tego całego świątecznego klimatu chyba nie będzie śniegu z tego co mi się wydaje. Bo nie wygląda. Ale nie ma się co dołować :D kiedyś napewno spadnie xd

Jazda na Burym :)



(Przepraszm za moją długotrwałą nieobecność, ale nie miałam czasu przez naukę OCZYWIŚCIE :( )













Przez długi czas nie jeździłam na Burym, bo bardzo zaprzyjaxniłam się z Karinem i Czakramem. Zreszta ostatnio w ogóle ni miałam normalnych jazd tylko szkółkę, a na szkółce mamy przydzielone konie (ja mam Czakrama <3).Więc pomyślałam że fajnie by było umówić się na jazdę.Miałam ochotę pojździć na Burym bo dawno na nim nie jeździłam.Miałam jazdę z Angelą i Marcyską. Angela jeździła na Brtku, a marcelina na Natanie, jak zawsze.Na początku słuchał mnie i był bardzo grzeczny.Potem w galopie troche nie szło więc Marta musiała na niego wsiąść (Marta-trenerka). Potem był kochany i grzecznie galopował :) Ta jazda była bardzo fajna. Chyba wróce do jazd na nim i znowy się z nim zżyje :) Kocham mojego Ziemniaczka <3

środa, 12 listopada 2014

Hubertus - We are the champions!

Hubertus... hubertus na Natanie.
Jedno z moich marzeń związanych z tym koniem. Zapisałam to sobie na liście rzeczy do zrealizowania w tym roku, mimo to, że wydawało się to niemożliwe. Jednak cały czas miałam nadzieję, że jednak się uda.

W sumie jakoś we wrześniu usłyszałam, że na nim nie pojadę, ze względów bezpieczeństwa. Pani Kasia powiedziała mi wtedy, że teoretycznie co roku podejmują decyzję, czy Natan weźmie udział w gonitwie, ale od kilku lat decyzja brzmi "nie".

Trochę się wtedy podłamałam. Z żadnym koniem nigdy nie byłam tak związana, a nie mogłam z nim jechać hubertusa... Zastanawiałam się nad Burym, wiedziałam, że on świetnie się do tego nadaje, ale... ja chciałam Natana.

Ale jakiś tydzień lub dwa przez zawodami kwalifikacyjnymi do gonitwy, zaczęłam temat przy panu Bartku. No dobra, bądźmy szczerzy - nie zaczęłam tego tematu, tylko zaczęłam go dręczyć, błagać, męczyć pytaniami i bez przerwy gadać o tym jednym. No i mocno się zdziwiłam, bo całkiem szybko się zgodził. Chyba wierzył, że dam sobie radę z Natanem.

Wtedy byłam naprawdę przeszczęśliwa!

Pod koniec września były zawody. Miałam walczyć o Natana z Kubą, ale w ostatniej chwili się wycofał. W sumie byłam zadowolona, bo miałam już gwarantowane miejsce w hubertusie. A w zawodach zajęłam trzecie miejsce.

Trzy tygodnie później nadszedł ten dzień - hubertus.

Mocno zestresowana, przyjechałam do stajni z moim przyjacielem. Wzięliśmy wszystko co potrzebne z siodlarni, zanieśliśmy pod stajnię, a ja wyprowadziłam Natana. Był dość nerwowy. Wiktor go czyścił, a ja zabrałam się za zaplatanie grzywy. Robiłam to pierwszy raz w życiu i zdecydowałam się na siateczkę. Nie wyszło idealnie, ale jestem całkiem zadowolona. Kiedy po jakiejś godzinie koń był w końcu czysty i założyłam mu siodło, okazało się... że nie ma popręgu. Dość dużo czasu zajęło mi znalezienie odpowiedniego, ale w końcu udało się jakiś dopasować.

Kiedy wszystkie konie były gotowe, pojechaliśmy w teren. Na początku było w miarę spokojnie, ale potem Natanowi zaczęło odbijać i co jakiś czas ruszał dzikim galopem, waląc przy tym barany. Ale wszystko wysiedziałam :-) Jednak mocno się zestresowałam, nawet zastanawiałam się, czy nie wycofać się z gonitwy, ale się nie poddałam.

Wyjechałam na pole, dojechały konie, które nie były w terenie, pan Antek krótko nas przedstawił.

wie, że o nim mówią ;)

No i co tu dużo mówić, koń się trochę szarpał, baranów specjalnie nie strzelał. I bardzo pozytywnie mnie zaskoczył swoim spokojem. W pewnym momencie mieliśmy kawałek odjechać, żeby lis (Luśka) mógł uciec i jak potem ruszyliśmy, to niektóre konie pędziły przed siebie, płoszyły się i wgl. Bałam się, że poleci za nimi, ale on spokojnie zakłusował i cały czas utrzymywał dobre, stałe tempo. No i kiedy znaleźliśmy się doostatecznie blisko... złapałam lisa, zanim Luśka zdążyła się zorientować :) W sumie to wszystkim tak strasznie zależało, mega wyciągali ten kłus, ciągle byli koło Luśki, konie się denerwowały, a ja chciałam podejść do tego na spokojnie. No i udało się! :)




Naprawdę, strasznie się cieszę! Nie nastawiałam się jakoś specjalnie na zwycięstwo, ale bardzo chciałam wygrać. Ale jak widać Natek miał inne plany :P





poniedziałek, 10 listopada 2014

Tegoroczna szkółka :)

Po wakacjach,a dokładniej miesiąc po wakacjach rozpoczęła się szkółka jeździecka, inaczej Podskalany Team <3
    Ćwiczumy na niej:
  • Elementy woltyżerki 
  • Krdryl
  • Naturala
Jest bardzo fajnie!
W czwartki i niedziele jestem w stajni <3 Jeżdżę ze swoimi koleżankami, więc jest bardzo fajnie. 
W ostatni czwatrek przyszły tylko trzy osoby: Ja, Mrcelina i Kasia.
P.Brtek stwierdził, że jak jest tak mało osób to wymyslimy układ.Więc całągodzine jeździliśmy stępem wymyslając cały przejad.Pod koniec zakłusowalismy.
Było bardzo fajnie :)

poniedziałek, 13 października 2014

Weekend w Bukowinie - zawody

Tydzień temu, w sobotę rano, cała nasza ekipa (w tym ja i Luśka) wyjechała na weekend do Bukowiny Tatrzańskiej. Jechaliśmy około dwóch godzin. Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu pozajmowaliśmy sobie pokoje i mniej więcej się rozpakowaliśmy. Poszliśmy na obiad, a zaraz po nim do stajni - osiodłać konie. Mieliśmy jechać w dwugodzinny teren. Ja dostałam Plejadę, była kochana <3 Szkoda tylko, że nie mam żadnych zdjęć.

Po terenie poszliśmy do sklepu, z Luśką kupiłyśmy chyba najwięcej słodyczy :) Po zakupach od razu była kolacja, a po niej basen.

Następnego dnia rano poszliśmy do kościoła, a resztę dnia zajęły zawody :)

Tutaj film z mojego przejazdu:




Ja zajęłam drugie miejsce, Angela trzecie. Ale wszystkim poszło świetnie! :)

sobota, 27 września 2014

Zawody - eliminacje do hubertusa

Na dzisiaj zaplanowane były zawody w trzech kategoriach - początkującej, średniozaawansowanej i zaawansowanej. Te ostatnie to eliminacje do kłusowej gonitwy św. Huberta.

Do stajni przyjechałam po dziesiątej. Przygotowałam sprzęt na Mitrę, Miłą i Sorayę. Po chwili przyszły Zuza i Karolina, poszłyśmy do siodlarni i gadałyśmy o różnych bardziej i mniej istotnych sprawach. Jak wyszłyśmy, to od razu spotkałam Angelę. Poszłyśmy do Łubina i przy okazji zobaczyłyśmy dwa piękne konie, które przyjechały na pokazy. Kiedy zebrało się więcej osób, poszłyśmy się zapisać na poszczególne konie.

Potem poszłyśmy na dół, do namiotu, gdzie zaczynała się już konkurencja początkujących. Przez chwilę pomagałam wsiadać na konie, ale nie trwało to zbyt długo, bo okazało się, że mam już siodłać Natana. Pobiegłam na górę razem z Kubą i Karoliną i zebraliśmy cały sprzęt na Natka. Wzięłam też moje nowe szczotki.

Założyłam mu jego piękny czerwony kantarek i wyprowadziłam z boksu. Był dość... żywy i nieogarnięty. Zmartwiło mnie to trochę. Przy czyszczeniu też mocno się wiercił, a ja robiłam wszystko, żeby nie wybrudzic moich białych bryczesów... W końcu wyczesany wszystkimi możliwymi szczotkami i osiodłany Natek czekał na mnie razem z Kubą, kiedy ja w panice biegałam tam i z powrotem odnosząc szczotki, szukając kurtki, pomagając przy Łotrze... Okropnie lało, więc założyłam Natanowi moją wiatrówkę na siodło, żeby nie zamokło (ale i tak niewiele to dało...). W końcu zeszliśmy na dół. Ale nie do namiotu, tylko na ujeżdżalnię. Bo w namiocie mógł być tylko jeden koń. Ten który miał swój przejazd. Cała reszta (a było nas dość dużo) stępowała na zewnątrz. Wielka ulewa. błoto na ujeżdżalni... Po niecałej minucie byłam już całkowicie mokra.

Okazało się, że mam jechać pierwsza. Nie byłam specjalnie zachwycona, ale później się cieszyłam, że mam to już za sobą i nie muszę się stresować. Poszło nam bardzo dobrze, zero punktów karnych i całkiem niezły czas. Natan naprawdę się postarał!

Potem odprowadziłam go do stajni i rozsiodłałam. Gdy już odprowadziłam go do boksu i odniosłam wszystko do siodlarni, poszłam przebrać się w jakieś suche ubrania, które ze sobą wzięłam. Już przebrana i prawie sucha wróciłam na ujeżdżalnię, żeby zobaczyć resztę przejazdów. Potem były zawody łucznicze. Poszłam wtedy coś zjeść. Kupiłam sobie bardzo dobrego hamburgera.

Później było ogłoszenie wyników. Stresowałam się. Chciałam zająć jakieś miejsce, no bo kto by nie chciał? :) I okazało się, że mam trzecie! No i że jadę na Natku w hubertusie! Strasznie się cieszę :) Dostałam dyplom, medal, plastron, czekoladę i kupony zniżkowe do amigo-konie :D

Później był pokaz kaskaderski, zaraz po którym wróciłam do domu :)


niedziela, 21 września 2014

Rodeo na Karinie :)




Wczoraj miałam jazdę z Marcyską i z Angelą, było super !!!

Angelika jeździła na Czakramie , Marcelina na Natanie a ja na Karinie.

Poszłam do namiotu zapytać p.Bartka czy mogę jeździć na Karinie.Zgodził się :)

Poszłam go siodłać, gdy go prowadziłam zauważyłam że ma strasznie dłużo energi.Potem przyszedł p.Bartek i zapytał mnie kiedy on ostatnio jeździł. Ja nie wiedziałam.

Zaprowadziłam go do namiotu.Okazało się że p.Bartka nie było miesiąc i nie ma pojęcia ki9edy Karino w ogóle jeździł.

Wsiadłam na niego.....

Na początku było całkiem zpoko, ale potem.....rospętało się piekło, całkiem fajne piekło :)

Karino zaczął wierzgać, Brykać, podskakiwać w miejscu i stawać dęba, a za każydm razem gdy to się dziło p.Bartek i dziewczyny patrzyły się na moje rodeo.P. Bartek był zadowolony i chyba podobało mu się jak to następowało bo się wtedy uśmiechał i śmiał.

Gdy nadeszła pora na galop, stwierdziłam, że dzisiaj sobie daruje i weszłam do środka. Gdy dziewczyny przestały galopować, wjechałam na ścinę kłusem.Byłam zaledwie 10 metrów od nich, kedy Karino nagle ruszył dzikim galopem a potem zatrzymał się przy tyłku Natana :)

T jazda była super, nie spadłam ani razu a P.Bartek był ze mnie dumny :)

sobota, 13 września 2014

Szkoła...

Wakacje się skończyły no i znowu szkoła :( Od samego początku dowalili mi mnóstwo zadań. Dużo nauki, kartkówki, sprawdziany, wszystko -.-

Ale są też plusy. W końcu jeżdżę w miarę regularnie (w każdą sobotę) i do tego planuję jeszcze może niedzielę i ewentualnie jakąś jedną jazdę w tygodniu (póki nie będzie szkółki).

Jeśli chodzi o organizację czasu - to idzie mi całkiem nieźle, przynajmniej na razie. Spokojnie wyrabiam się z zadaniami i zostaje mi trochę czasu. Myślę, że jak się zacznie szkółka, to nie będę miała żadnego problemu, żeby pogodzić konie i szkołę. W sumie to mogę napisać jakiś post o organizacji czasu ;)

Teraz kilka słów o Natanie - jest cudownie! Mamy ostatnio jazdy z Martą i zawsze robimy jakieś fajne rzeczy w galopie i ogólnie więcej galopujemy. Uczymy się tak bardziej kontrolować konia, tempo a nie tylko ruszać i oczekiwać, że koń sam dalej pojedzie.
Jestem z niego naprawdę zadowolona. Do ideału dużo mu brakuje, ale teraz wszystko wygląda zupełnie inaczej niż kilka miesięcy temu. Wcześniej jak on się buntował i nie chciał galopować to po prostu nie dawałam rady i odpuszczałam. A teraz bez względu na jego humory - robimy to co mamy robić - i jest dobrze.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Powroty :)

Wiecie, długa przerwa czasem jest bardzo potrzebna. Tak się jakoś złożyło, że około miesiąca nie jeździłam na Natanie. Najpierw pojechałam do stadniny w Kierzbuniu (tam zdałam BOJ), potem kilka dni byłam w domu, ale to było w okresie kiedy Natan nie chodził, więc nie mogłam na niego wsiąść bo pewnie szybko by się mnie pozbył... Dwa ostatnie tygodnie spędziłam u babci. Wczoraj wróciłam, a dzisiaj wreszcie pojeździłam na Natku :)

Przyszłyśmy z Lusią pół godziny przed jazdą. Kiedy szłyśmy do siodlarni, modliłam się, żeby Natan miał wreszcie inne siodło. Jednak niestety - na wieszaku wisiało ciężkie, znienawidzone przeze mnie siodło westernowe. Niechętnie je z niego wzięłam i poszłam po Natka.

Kiedy byłam koło boksu, Natuś od razu do mnie podszedł. Wyciągnęłam go, Luśka w tym czasie pilnowała, żeby Mitra i Miła nie uciekły. Nie wiem czy kiedyś o tym wspominałam, ale kiedy wyprowadzam go z boksu, to prawie zawsze rzuca się na lodówkę (czy coś w tym stylu) z owsem. Ale dzisiaj tego nie zrobił, był naprawdę bardzo grzeczny :)

Wyczyściłam i osiodłałam go bez problemu, milion razy całując i przytulając go przy tym. Poszłam do stajni obok (siodłałyśmy konie w stajniach, bo padało), do Luśki, pomogłam jej z Łotrem. Dość długo go czyściła, bo był znacznie brudniejszy od Natka. Szybko skończyłyśmy i poszłyśmy na ujeżdżalnię.

Tego dnia miałyśmy mieć jazdę z panią Kasią, ale jej nie było. Zamiast tego jeździłyśmy z inną instruktorką, Martą. Było super! Natan od samego początku był wyjątkowo współpracujący, i dobrze reagował na wszystkie sygnały. Udało nam się iść strasznie szybkim stępem, mimo to, że on zazwyczaj strasznie się wlecze (ale i tak go kocham) =). Wychodziły nam bardzo ładne wolty, i udało nam się bardzo dobrze kontrolować tempo.

W galopie Robiłyśmy takie ćwiczenie... Ciężko będzie mi to opisać ;) Były dwa drążki, dość daleko od siebie i raz miałyśmy wcisnąć między nimi dwa foule, a raz trzy. Robiłam to pierwszy raz w życiu, ale Natan naprawdę bardzo się starał. Strasznie długo dzisiaj galopowaliśmy. Nigdy w życiu nie galopowałam tyle na Natanie. Zazwyczaj już po kilku okrążeniach się irytował i próbował mnie zrzucić, a dzisiaj cały czas szedł bardzo ładnie. Dopiero pod koniec zaczął się buntować, ale był tak cudowny, że mogę mu to wybaczyć :)

Może to dlatego, że dzisiaj robiliśmy coś innego, nowego i się nie nudził? Nie wiem. Ale było cuuuuudownie <3

Wydaje mi się, że dobrze nam zrobiła taka długa przerwa (mimo to, że byłam załamana i stęskniona, nie wiem jak on), odpoczęliśmy od siebie i od razu cudownie nam się razem pracowało :)

To była bardzo udana jazda!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Wspaniały teren!!!!!


W sobotę byłam z moją mamą w terenie, ona była pierwszy raz :) Była jeszcze z nami ciocia Madzia (Koleżanka mamy). Mama jechała na Burym, ciocia na Łotrze, a ja na Mitrze ;) Pojechaliśmy do lasu, przejeżdżaliśmy po łąkach i leśnych ścieżkach. Obyło się bez żadnych specjalnych wrażeń.... po za tym że pod koniec Bury podjechał za blisko Mitry i ona strzeliła wielkiego barana w jego stronę i pogalopował 3 kroki, a Bury w tym czasie podskoczył unikając kopnięcia.Było całkiem fajnie.Po wyprawie do lasu rozsiodłałyśmy konie. Następnie mama i ciocia zjadły w nowo postawionej przyczepie z żywnością pstrąga z ziemniakami, a ja w tym czasie wypiłam "lemoniadę podskalańską'' :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Wakacje mijają



Przepraszam ,że tak długo sie nie odzywałam ale gdy są wakacje rzadko korzystam z komputera ,bo mam wiele innych lepszych rzeczy do roboty.Byłam na warsztatach końskich ,a potem pojechałam nad morze.Gdy wróciłam znad morza poszłanm jeszcze na dwa dni warsztatów i nocleg (o noclegu opowiem w następnym poście). Przedwczoraj wróciłam od koleżanki która mieszka w Zakopanem, a teraz siedze w domu.Dzisiaj spotkam się z Marcyską i pójdzimy razem na konie <3 Wakacje całkiem nieźle mijają :)




A tu słodki obrazek dla Was:
                                                 Nie ma to jak sztuka zaufania <3

Upiorna noc w stadninie :)

Dzień przed noclegiem spała u mnie Marcyśka. Rano wstałyśmy,ubrałyśmy się i zjadłyśmy śniadanie.Przyjechała po nas mama Marceliny i pojechałyśmy.Dzień był całkiem zwyczajny, czytalismy sobie straszne historie i rozmawialiśmy. Gdy nadszedł zmrok poszliśmy do altanki zanieśc swoje rzeczy i rozłożyć się. Spaliśmy wszyscy w jednym pokoju nad altanką.Najpierw czytaliśmy sobie w kręgu wszyscy straszne historie, a pan Bartek nas straszył.Zrobił nam idealny nastrój do czytania, wykręcił połowe żarówek.Poza altanką było widać tylko ciemność i w tym oto nastroju odbywały się mroczne sceny.Siedzieliśmy wszyscy z przerażenia przytuleni do siebie XD .Pan Bartek powiedział nam że opowie nam potem tak straszną historie że nie zaśniemy buuuuuuuuhahahahaaaaa.Potem o 3 w nocy, gdy wszyscy spali, z wyjątkiem nas pani Kasi i pana Bartka poszłam z Miłoszem (kolegą),Zuzą (koleżanką) i Marcyśką do toalety,która była jakieś 50 metrów od altanki.Gdy wrócilismy zapytaliśmy pana Bartka czy opowie nam tą historie.On powiedział, że ponieważ jestesmy starsi to nam opowie :) Ale nie możemy zdradzić jej nikomu ponieważ zabroniono nam.Przy jej słuchaniu towarzyszyły nam różne upiorne dźwięki dobiegające z lasu obok, którego się znajdowaliśmy, było strasznie.To była najlepsza noc jaką przeżyłam :)

Brązowa odznaka jeździecka

Nie pisałam od bardzo długiego czasu. Kompletnie nie miałam czasu, żeby zajmować się blogiem, bo byłam zajęta czymś zupełnie innym - przygotowywałam się do egzaminu na brązową odznakę jeździecką. Oprócz warsztatów w stadninie miałam jeszcze treningi (musiałam być w stajni o 7!), a kiedy po 17-18 wracałam do domu to uczyłam się teorii. 345 pytań.

Zdawałam egzamin na Mazurach, w Kierzbuniu. Duża stajnia, około 90 koni. Poznałam tak drugiego najcudowniejszego konia (po Natanie oczywiście) na świecie - Haryzmę*! Wspaniale nam się współpracowało.

Byłam w Kierzbuniu przez tydzień. Codziennie miałam trening do odznaki, i jedną jazdę oprócz tego. Ostatniego dnia, czyli wczoraj, skakaliśmy crossowe przeszkody :D

Tu kilka zdjęć z treningów:
     
     

     









Teraz kilka słów o tym, jak wyglądał dzień egzaminu.

Obudziłam się około siódmej, żeby na spokojnie się przygotować. Śniadanie było o dziewiątej. Szybko je zjadłam, i od razu pobiegłam do pokoju, żeby się przebrać. Założyłam białe bryczesy i uświadomiłam sobie, że nie ma szans, abym ich nie ubrudziła czyszcząc konia. Tak samo z białą koszulką. Założyłam więc na siebie jeszcze dżinsową koszulę, a na nogi takie specjalne ochraniacze (nie mam pojęcia jak to nazwać) przeciwdeszczowe, do jazdy w terenie. Sięgały mniej więcej do czapsów, więc bryczesów nawet nie było widać. Dwadzieścia po dziewiątej byłam już w stajni i czyściłam Haryzmę. Miałyśmy być gotowe dopiero na dziesiątą, a jej czyszczenie zazwyczaj zajmowało mi kilka minut. Jednak chciałam, aby wyglądała idealnie. Poza tym pierwsza część egzaminu to opieka stajenna. Sprawdzają czy koń jest czysty. Haryzma zdecydowanie była :) Kazali mi jeszcze podnieść dwie nogi i założyć siodło. No i opiekę stajenną zaliczyłam :)

Następne było ujeżdżenie. Wszyscy poszliśmy na halę, kilka osób rozprężało konie. Ja na szczęście nie musiałam się tym przejmować, bo na Haryzmie jechała jeszcze dziewczyna zdająca srebro, i ona się tym zajęła.
Najpierw ujeżdżenie jechali zdający na srebro (3 osoby). W sumie jechałam jako szósta. Zaczęłam się stresować, kiedy okazało się, że z osób jadących przedemną zdały tylko dwie. Jednak kiedy wsiadłam na konia, skupiłam się tylko i wyłącznie na nim. Część ujeżdżeniową zaliczyłam bez problemu. Ale ponad połowa osób nie zdała.

Od razu poszłam na plac, gdzie mieliśmy zdawać skoki. Wzięłam jeszcze Haryzmę na rozprężalnię i trochę poskakałyśmy. Szło nam dobrze, więc poszłyśmy zaliczać część skokową. Poszło bez problemu. Potem już kompletnie się nie stresowałam i szybko zaliczyłam teorię.

Tutaj film z egzaminu:





-------------------------------------------------------------------------
*Dla osób, które mają z tym jakiś problem (tak jak mój tata...) - ten koń ma na imię Haryzma, przez samo "H", nie zrobiłam tutaj błędu. Zazwyczaj, kiedy koń się rodzi, to dostaje imię na taką samą literę jak imię matki. Matka Haryzmy to Harmonia.

piątek, 11 lipca 2014

Ostatnie sukcesy :)

Może i nie są jakieś ogromne i nie jest ich dużo, no ale są :)

Może zacznijmy od skoków. Zaczęłam skakać i idzie mi coraz lepiej :) Dzisiaj poszło mi 100 razy lepiej niz w środę. Więc jest jakiś progres :)

Tydzień temu w piątek pod koniec obozu były zawody. Miałam trzecie miejsce. Poszło mi średnio, cudem przeskoczyłam kawaletkę, no ale mam to trzecie miejsce :) Luśka była czwarta. Obie jechałyśmy na Bartku.

Ten tydzień był bardzo naturalowy, jeździliśmy na kantarkach. Ja oczywiście wybrałam sobie Natana. Na początku było ciężko, prawie wogóle mnie nie słuchał i wszystko co robilismy było kompletnie nieogarnięte, przez cały tydzień. Ale dzisiaj to zaczęło mieć ręce i nogi. Byłam czołową i udało nam się galopować na kantarku! Na innych koniach już to robiłam, ale na nim jeszcze nigdy mi się to nie udało. Aż do dzisiaj :) Było super :D

Dzisiaj też były zawody. Nie zajęłam żadnego miejsca, ale mimo to jestem bardzo zadowolona. Oczywiście jechałam na Natku. Miał na nim jechać też Kuba, ale się wycofał, więc w sumie bez sensu go siodłaliśmy, bo ja miałam jechać na oklep. Nienawidzę tego jego siodła. Może i jest wygodne, ale jak dla mnie za twarde, i wszystko mi się okropnie obciera. I boli :( Dlatego jechałam bez niego. A Natan? Był idealny. Robił wszystko to co trzeba :) Tutaj macie filmik ze skoku. Chyba mój pierwszy raz na oklep, dlatego idealnie nie jest :)

Przepraszam, że ten wpis jest taki nieogarnięty, ale tak jakoś wyszło...

No i nowy film ze mną i Natkiem (nie wiem czemu ciągle robię nowe...)

Wakacje, wakacje =D

Wakacje trwają już dwa tygodnie, a ja tego posta piszę dopiero dzisiaj. No, ale lepiej późno niż wcale :) Dawno nic nie dodawałam bo... nie miałam czasu. Dziwnie to brzmi, w końcu jest lipiec i mam wakacje. Jednak mam bardzo mało czasu i to na własne życzenie.

Postanowiłam, że na początku sierpnia zdam na brązową odznakę jeździecką. Więc - treningi 3 razy w tygodniu i 345 pytań z teorii do wykucia...

Mój typowy dzień w tym tygodniu wyglądał mniej więcej tak:
wstać przed szóstą, ubrać się, ogarnąć, zjeść śniadanie, spakować się i o siódmej prosto do stajni. Przynieść wszystko z siodlarni, wyczyścić i osiodłać Mitrę, o 7.30 na ujeżdżalnię i trening.
Po treningu od razu zaczynają się warsztaty jeździeckie (8 godzin), więc od razu rozzsiodłać konia i iść na śniadanie...
Około 17 do domu, w domu nauka teori... Codziennie 30-40 pytań i powtórzyć poprzednie. Ostatnio mam pewien problem z Natanem. Mój książę postanowił zrzucić pewnego chłopca i mu się to udało. Tylko dwa barany. Przez to okazało się że nie mogę na nim jeździć na oklep... "Ze względów bezpieczeństwa". Dlatego postanowiłam bardzo się starać, żeby Natan mnie jeszcze bardziej słuchał, i wreszcie zaczął szanować... Więc czytam jakieś mądre książki, o myśleniu koni itp. Co też zabiera trochę czasu w ciągu dnia.
Wieczorem jeszcze godzina na skype z przyjaciółmi, a potem pod prysznic i do łóżka...

Nie mam za wiele czasu, ale kiedy mój dzień tak wygląda, to jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, mimo to, że wieczorem kładę się spać ledwo żywa... :)

wtorek, 24 czerwca 2014

Ostatnia szkółka w tym roku szkolnym :(

Wczoraj była ostatnia szkółka w tym roku szkolnym. To jedyna rzecz, dla której rok szkolny mógłby się nie kończyć. Bo cieszę się że już będą wakacje :)

Poza tym, że znowu nie byłam w stanie normalnie wskoczyć na Natana, to było super! Ale nie rozumiem, czemu zdarzają się dni, kiedy wskakuję na niego bez problemu, po kilka razy, a czasem wgl nic mi nie idzie. Może powinnam jeść mniej czekolady? ;)

Wczoraj dość dużo jeździliśmy, bo krócej robiliśmy woltyżerkę. Byłam w parze z Mają (czyli jeździłyśmy na jednym koniu na zmianę). Miałyśmy oczywiście Natana, a na nim była woltyżerka. To był pewien minus, bo musiałyśmy potem jeździć na oklep. Ale nie było tak źle, w końcu to Natan :)


No, chodzi o to, że jest dość wygodny bez siodła :)

I szło nam bardzo dobrze :) Natan był bardzo grzeczny, jak na niego. Jeździłyśmy na kantarach.

niedziela, 22 czerwca 2014

Weekend w stajni

To cudowne, że jest już po wystawieniu ocen. Możemy z czystym sumieniem spędzać cały dzień w stajni, nie przejmując się nauką. Szkoda, że nie jest tak zawsze.

Planowałyśmy spędzić całą sobotę w stadninie. Umówiłyśmy się o 9:30 pod domem Lusi. Pojechałyśmy na rowerach. Na miejscu byłyśmy po dziesiątej, bo straciłyśmy trochę czasu w sklepie, kupując bardzo zdrowe... gorące kubki ;)

Kiedy przyjechałyśmy, zabrałyśmy się za naszą półkę w siodlarni, w której ledwo się mieścimy. Kiedy cokolwiek się z niej wyjmuje, trzeba na nowo wszystko układać. Mamy tam trzy toczki, trzy kamizelki, dwie albo trzy pary czapsów, dwa zestawy szczotek, dwa kantary, dwa uwiązy, czaprak, szczotkę do włosów, ładowarkę do telefonu, czyste koszulki... :)


Później "podlewałyśmy" namiot od środka, żeby się nie kurzyło, kiedy konie tam jeżdżą. Dołączył do nas Kuba (Polak Anonim) . Kiedy było już dostatecznie mokro, zaczęliśmy bawić się z takimi fajnymi psami (Rzemyk i Sznurek), które skakały przez przeszkody.

Później miałyśmy trochę pobiegać z Natanem po ujeżdżalni, ale nie wykazywał współpracy, jak to fajnie określiła Luśka.

Potem jeszcze układałyśmy szczotki i uwiązy i poszłyśmy zjeść najzdrowszy posiłek świata - gorący kubek :)

Na lekcji jeździłam na Pionierze (drugi raz w życiu) i szło nam znacznie lepiej niż tydzień wcześniej. Nawet udało się trochę pogalopować (później wstawię film, jak Angelika mi go prześle i jak nie wyglądam na nim bardzo głupio...). Pionier jest fajny, strasznie go lubię :) Ale i tak Natan zawsze będzie na pierwszym miejscu ;)

Jak już piszę o Natanie, to po jeździe sprowadzałam go z pastwiska. W nowym kantarku :)


Jeszcze zanim sprowadziłyśmy konie, to ja i Maja Waleczna zamówiłyśmy pizzę. Przywieźli ją akurat wtedy, kiedy skończyłyśmy z odprowadzaniem koni.
Po jedzeniu nie robiłyśmy już nic szczególnego (albo robiłyśmy, ale ja nie pamiętam...).
W domu byłam około 19:20 :)

Więc praktycznie cały dzień w stajni.



Dzisiaj byłyśmy trochę krócej.
Ja jeździłam na Sorai, Luśka na Czakramie, a Maja Waleczna na Mitrze.
Mam film, ale nie mogę go dodać, nie wiem czemu...

Po jeździe robiłam duuuużo zdjęć. Kiedy skończyłam, wykopystkowałyśmy Łotra i zabrałyśmy Burego na ujeżdżalnię, żeby z nim pobiegać. Też nie chciał współpracować, ale dałyśmy radę. Potem dałyśmy go na pastwisko do Sorai.

No i nic więcej ciekawego się nie wydarzyło :)

Kocham takie weekendy jak ten <3

środa, 18 czerwca 2014

Plany na wakacje :)

Jakie macie plany na wakację? Trzeba się szykować bo już niedługo nadejdą.Piszcie w komentarzach bo my chętnie przeczytamy :)

Sobota i Pionier





Pojechałyśmy dosyć wcześnie do stajni,niestety samochodem bo znosiło się na deszcz.Było bardzo deszczowo a pogoda co kolka minut sie zmieniała, raz świeciło słońce a raz padał deszcz. Pomagałysmy przez jakiś czas p.Kasi, a potem nadeszła nasza jazda, konkretnie dwie jazdy, jedna po drugiej.Ja miałam jeździć na Natanie, a Marcyśka na Pionierze ( nowym, świeżo ujeżdżonym koniu).Natan przed jazdą wytarzał się w swoim gównie, więc zaczęłyśmy czyścić go godzinę wcześniej.Długo go czyściłyśmy, aż przyszła kolej na Pioniera.Zaczął padać straszny grad. Marcyska została i dalej czyściła Natana, a ja poszłam po drugiego konia.Gdy wyprowadziłam go z boksu, zamurowało go tak jak to się dzieje z końmi gdy zobaczą ogień. Naszczęście udało mi się go jakoś zaciągnąc do stajni, ale niestety całkiem mokrego. Marcyśka dalej męczyła się z Natanem a ja zaczęłam czyścić Pioniera.Kiedy udało mi się go troszeczkę wysuszyć, zamieniłam się z Marcyśką.Nagle przyszła p. Kasia i kazała bez względu na wszystko zakładać im już siodła,na szczęście Natan był już w miare czysty.




Pierwszą jazdę miałyśmy całkiem same.Potem zamieniłyśmy się końmi i ja jeździłam na Pionierze a ona na Natku ( jak to ona go nazywa) i doszła do nas jeszcze nasza koleżanka na Mitrze.Obie uświadomiłyśmy sobie że Pionier to najtrudniejszy koń na jakim jeździłyśmy.A to dlatego że nie umie jeszcze wszystkiego, niestety żadnej z nas nie udało się na nim zagalopować, ale za to strasznie szybko kłusowałyśmy.Obie jesteśmy bardzo zadowolone że jeździłyśmy na tak "trudnym" koniu :)




/Luśka

środa, 11 czerwca 2014

Plany na sobotę :)



Zbliża się sobota :) Macie jakieś plany na sobotę? Ja i Marcyśka tak ;) Ponieważ moi rodzice gdzieś wyjeżdżają będę z piątku na sobotę i z soboty na niedziele spać u Marcyśki :) Obie strasznie się cieszymy <3 będziemy mogły dalej pielęgnować naszą tradycje.W piątek jest konferencja i nauczyciele zatwierdzają oceny, więc nie będziemy miały juz nic do nauki, weekend będzie nasz :) Spotkamy się w piątek od razu po szkole. Marcyśka, gdy tylko przyjedzie autobusem do Bolechowic obiecała przyjść do mnie.Zje,y razem obiad i.Już chciałam napisać że będziemy się uczyć, ale na szczęście nie. Marcyśka chwile u mnie pobędzie, a potem się spakuje i pójdziemy do niej. W sobotę pojedziemy do stadniny na rowerach.Zamierzamy całe dwa dni spędzić w stajni <3 Będzie super:0 Życzę wam tak pięknego weekendu jaki nas czeka :)







/Luśka

Tradycje



Tradycje związane z naszym życiem.




1.Prawie co tydzień w sobote spie u Marcyski.

2.Jak u niej spie to zazwyczaj jemy pizze na kolacje.

3.Idziemu "rano, rano" (czyli około 9.00) na konie i zostajemy jak najdłużej,aby pomó p.Kasi.

4.Po jeździe odbywają sie poważne rozmowy w siodlarni.

5.Pomagamy sobie nawzajem sprzątać pokoje.

6.Gdy sprzatamy pokój słuchamy Georga Michaela.

7.Nagrywamy głupie, kompromityjące filmiki.

8.Gdy ciasto, które pieczemy z upadek z konia jest w piekarniku tańczymy tango.

9.Po umyciu i przebraniu się w piżamy odbywają sie długie rozmowy w łazience trwające czasem nawet do dwunastej w nocy)

10.W stajni zawsze trzymamy się razem <3

/Luśka

niedziela, 8 czerwca 2014

Najlepszy teren ever!

Wczoraj przyjechałyśmy do stajni niezbyt wcześnie, bo jakieś dwadzieścia minut przed jazdą. Od razu pojawił się pan Bartek i powiedział, że jedziemy w teren. Zapytał czy wezmę Natana. Umawiałyśmy się z Luśką, że ona na nim pojeździ w tym dniu i nie przewidziałyśmy takiej opcji jak teren... Ona nie chciała na nim jechać. Więc oczywiście odpowiedziałam panu Bartkowi, że biorę Natana.

Szybko osiodłałyśmy konie. Luśka jechała na Mitrze, Waleczna na Burym, Angelika na Łasym, a pan Bartek na... Bartku.

Natan miał tym razem założone wypinacze. Więc zachowywał się sto razy lepiej niż ostatnio. Jednak bałam się, co będzie z galopem. Postanowiłam, że tym razem dam radę i nie zepsuję wszystkim terenu. Wierzyłam, że jakoś dam sobie radę. Nawet nie jęczałam (nowość) przez całą drogę.

Jechaliśmy kłusem przez pole, kiedy pan Bartek się odwrócił i powiedział,  że ruszymy spokojnym galopem. Nie odpowiedziałam. Kiedy Bartek (za którym jechałam) zagalopował, Natan zrobił mi pięciosekundowe (Luśka twierdzi, że trochę dłuższe) rodeo, po czym zaczął ładnie galopować. Nigdy nie zrozumiem tego konia. Ale i tak go kocham :)

Było jeszcze kilka galopów, ale zaczynały się już bez takich "przeżyć".

Kiedy wróciliśmy do stajni, myślałam, że umrę ze szczęścia. To był mój pierwszy porządny teren na Natanie! Najlepszy teren w moim życiu! Jestem strasznie z siebie dumna, że dałam sobie z nim radę :)

Później jeszcze miałam jazdę na Bartku, w namiocie.

Jazda na Adrianie!

W niedzielę, kiedy już wróciłyśmy z tego festynu, okazało się, że mogę mieć wieczorem jazdę. O 19. Pani Kasia powiedziała, że jeśli nie będą jeździć żadne konie, to mogę pojeździć na Adrianie. Miałam nadzieję, że się uda. I tak się stało :)

Przyjechałam do stajni około 18:30, chwilę musiałam poczekać na panią Kasię, więc poszłam do Natana. Zawsze jak nie mam co robić to do niego idę :) Kiedy przyszła, do poszłyśmy po Adriana na pastwisko. Był bardzo spokojny. Kiedy minęłyśmy pana Bartka, stwierdził, że mam upodobanie do dziwnych koni xD Chyba ma rację ;)

Wyczyściłam i osiodłałam Adriana. Zeszliśmy na dół, na ujeżdżalnię. Wsiadłam na konia i zaczęłam stępować. Trwało to bardzo długo, bo Adrian jest już stary (ma około 27 lat). Robiłam różne wolty, półwolty, serpentyny itd.

Kiedy był już pożądnie rozstępowany i zaczęliśmy kłusować, pani Kasia kazała mi jechać bez wodzy i kierować dosiadem. Może brzmi prosto, ale to jest strasznie trudne! Jednak szło mi całkiem przyzwoicie, gorzej było z woltami.

Potem był galop.

Adrian to najlepszy koń na jakim jeździłam. Po prostu ideał. To koń skokowy, nawet zakwalifikował się kiedyś do olimpiady, ale coś się stało i na nią nie pojechał. Już nie pamiętam co.

Jednak cały czas moja największa miłość to Natan (żeby nikt nie miał wątpliwości). Ale Adrian jest wspaniały.

Niedzielny wyjazd

W niedzielę pojechałyśmy (ja i Luśka) z panią Kasią na jakiś festyn. Panie Kasia robiła oprowadzki na Mitrze, a my pomagałyśmy - zakładałyśmy dzieciom kaski itp. Miałam mieć w tym tygodniu bardzo dużo testów, więc w sobotę siedziałam nad książkami do drugiej w nocy po to, żeby móc jechać. Potem, kiedy akurat Luśka zajmowała się zakładaniem kasków, też się trochę uczyłam w przyczepie, w której przywieźliśmy Mitrę.

Sobota i sukcesy :)

W sobotę wyjątkowo miałyśmy przeniesioną jazdę na 10. Z Lusią byłyśmy w stajni pół godziny wcześniej. Poszłyśmy na ujeżdżalnię, żeby dowiedzieć się jakie konie mamy siodłać. Nasza rozmowa z panem Bartkiem wyglądała mniej więcej tak:

Ja: Mogę jeździć na Natanie?
P. Bartek: Nie.
J: Dlaczego?
P.B: Bo nie.
J: Panie Bartku...
P.B: Nie, nie możesz na nim jeździć i koniec.
J: Prooooszę...
P.B. Ok.

Luśka: A ja mogę na Bartku?
P.B: Nie.
L: Proszę...
P.B: Nie, będziecie jeździć na nowych koniach.
Ja i Luśka: Wow! Naprawdę?
P.B: Nie.

Hahahaha, w końcu osiodłałyśmy Natana i Bartka, Maja Waleczna wzięła osiodłaną Sorayę, a jakiś facet, który miał z nami jazdę, wziął Czakrama.

I właściwie, to każda z nas miała podczas tej jazdy jakiś sukces.
Luśka - Bartek jej się nie wytarzał
Waleczna - przejechała na Sorai kawaletki i drążki, Soraya nie próbowała uciekać
Ja - cała jazda na Natanie bez bacika! Galop też :D

Później z Luśką smarowałyśmy olejem siodła :)

Piątkowa jazda

Tydzień temu w piątek, miałam umówioną jazdę na 20.00
Miałam jeździć z Oliwą i jej mamą.

Kiedy po szkole wróciłam do domu, praktycznie od razu poszłam do Luśki. Wyprowadziłyśmy razem jej psa. Potem poszłyśmy do mnie, żeby pogadać itp. Oglądałyśmy właśnie jakieś filmiki w internecie, kiedy zadzwoniła mama Luśki. Okazało się, że mamy razem jazdę!

Zostało nam mało czasu, więc pobiegłyśmy w kierunku domu Luśki (około 5 minut drogi, biegiem minuta lub dwie). Kiedy byłyśmy już bardzo blisko, Lusia przypomniała sobie, że nie wzięła kluczy. Więc musiałyśmy się wracać.

Jednak zdążyłyśmy jeszcze zjeść kolację i być w stajni w miarę punktualnie :)

Lusia jeździła na Burym, Oliwa na Mitrze, a ja... oczywiście na Natanie ;) Było cudownie, Natan był bardzo grzeczny, jak na niego. Zero baranów, tylko trochę próbował skracać narożniki z galopie. Ale ogólnie to był spoko.

niedziela, 25 maja 2014

Burzowa sobota

Wczoraj z Luśką miałyśmy przyjść właściwie tylko na jazdę i od razu po niej wrócić do domu. Jednak jak się pewnie domyślacie, wcale się tak nie stało :)

Przyjechałyśmy około pół godziny wcześniej, żeby osiodłać konie. Ale okazało się, że Natan i Bury są w terenie i wrócą na naszą jazdę. Więc nie musiałyśmy siodłać.

Poszłyśmy do nowych wałachów, Karina i Pioniera. Jeszcze nie możemy na nich jeździć. Ale może za jakiś miesiąc...?
Zdjęcie z poniedziałku :)

Pionier wczoraj :D
Później ja tańczyłam moonwalka w stajni, a Lusia to nagrywała... :)

Piętnaście minut przed naszą jazdą przyszła Amelka z Mają (nie tą naszą) i zaczęłyśmy siodłać Mitrę. Całkiem sprawnie nam to poszło. Wyszłyśmy z Lusią ze stajni, żeby zobaczyć czy nie wróciły jeszcze konie z terenu. Zobaczyłyśmy, że już podjeżdżają. Zauważyłyśmy, że pan Bartek zamiast siedzieć na Natanie idzie obok niego. Szybko do nich podbiegłam, bo myślałam, że Natanowi coś się stało. Ale wszystko było ok, po prostu panu Bartkowi już się nie chciało na nim jechać.

Wzięłyśmy konie i poszłyśmy na ujeżdżalnię. Natan był bardzo grzeczny :) Nie robił żadnych złych rzeczy, nawet jakoś specjalnie nie machał głową. W galopie też był świetny i całkiem szybki, jechaliśmy za Burym, ale Natek nie zwiększał początkowego odstępu.

Po jeździe wypuściłyśmy konie na pastwisko. Zabrałyśmy siodła i poszłyśmy z nimi do siodlarni. Wtedy zerwał się straszny wiatr. Kiedy wyszłyśmy z siodlarni na ziemi było pełno czapraków, które się suszyły. Szybko je pozbierałyśmy i pozanosiłyśmy do siodlarni, żeby nie odleciały gdzieś dalej. No i chciałyśmy pójść do kuchni. W powietrzu latało pełno piasku, który wpadał nam do oczu. Kiedy weszłyśmy do kuchni szybko się napiłyśmy i pobiegłyśmy na dół, korzystając z tego, że piasek chwilowo przestał fruwać. Była tam pani Kasia. Powiedziała nam, żebyśmy sprowadziły konie z pastwiska.

Zbliżała się burza. Popędziłyśmy do góry. Ja pobiegłam do stajni po kantary i uwiązy, a Lusia miała się jeszcze o coś zapytać pani Kasi. Wybiegłam ze stajni, wpadając na Luśkę. Dałam jej jeden z kantarów i uwiąz i pognałyśmy na pastwisko. Musiałyśmy zdążyć przed burzą. Na pastwisku były cztery konie. Ja postanowiłam najpierw wziąć Natana, a Lusia Burego. Szybko do nich podeszłyśmy. Nie próbowali uciekać. Jednak okazało się, że Lusia ma za mały kantar na Burego. Mój też byłby na niego za mały.

Powiedziałam jej, żeby założyła mu uwiąz na szyję i zawołałam do Kuby przechodzącego obok pastwiska, żeby przyniósł nam szybko jak największy kantar. Szybko to zrobił. Biegłyśmy z końmi w kierunku bramki, Natan za mną kłusował mimo to, że odpiął mu się uwiąz (ah te bezpieczne uwiązy...) i praktycznie go nie trzymałam. Wyszłyśmy z pastwiska. Ja odprowadziłam Natka do boksu, Lusia oddała Burego Kubie, żeby zrobił to za nią.

Po chwili już szła z Łasym, ja wtedy biegłam po Bartka. On też nie próbował uciekać, więc wszystko poszło bardzo sprawnie. Odstawiłam go do boksu.

Pozbieraliśmy szczotki, kantary i uwiązy i zanieśliśmy do stajni. Z Lusią byłyśmy bardzo zdziwione, że bez problemu sprowadziłyśmy 4 konie w niecałe 5 minut, albo i mniej. Normalnie, kłóciłybyśmy się, która przynosi kantar, która bierze którego konia, kto odprowadza konie do boksu. Pobiłybyśmy się o kantary... Ale było zupełnie inaczej. Nie wyznaczałyśmy sobie zadań. Ja przyniosłam kantary, wzięłyśmy pierwsze lepsze, wzięłyśmy najpierw nasze ulubione konie, później te, które były najbliżej...

Wygląda na to, że potrafimy działać pod presją czasu.

A najlepsze było to, że burza przeszła bokiem :D

sobota, 10 maja 2014

Teren na Natanie!

Dzisiaj pierwszy raz w życiu byłam w terenie na Natanie! I żyję :) Poszło mi beznadziejnie, bo Natan okropnie się szarpał. I przeze mnie nie galopowaliśmy...
Jednak jestem bardzo zadowolona, że pojechałam na nim w teren. Myślę, że następnym razem pójdzie mi lepiej.
Ale jak napisała mi Maja, najważniejsze, że przeżyłam :) I tego będę się trzymać ;)

piątek, 9 maja 2014

Drugi blog

Możliwe, że niektórzy z was wiedzą, że prowadzę dwa blogi. Tutaj podaję wam link do tego drugiego. Nie tylko konie :)

wtorek, 6 maja 2014

poniedziałek, 5 maja 2014

Szkółka - 6 maja

Dzisiaj (a właściwie to wczoraj, bo jest już po północy :P) Znowu była szkółka. Było super, doszło jeszcze kilka osób. A Luśka, jak już wcześniej pisała, musiała przekonać pana Bartka, aby dostać innego konia niż Soraya.

Postanowiłyśmy wszystkie (ja, Maja i Angelika) z nią iść i w razie czego pomóc. Dowiedziałam się, że jestem dobra w męczeniu ludzi (dzięki Luśka -.-), więc może uda mi się go przekonać, jak nie będzie się chciał zgodzić. Wyszłyśmy ze stajni, i poszłyśmy wszystkie w kierunku ujeżdżalni.

Byłyśmy gotowe na wszystko. Doszłyśmy do ujeżdżalni. Stał tam pan Bartek. A wtedy Lusia, która była niezwykle zdeterminowana, która była gotowa na wszystko, która wierzyła, że istnieje jakiś sposób, aby przekonać pana Bartka do zmiany konia, zrobiła krok w jego stronę. Spojrzał na nią. Podeszła bliżej. Zmierzył ją wzrokiem. Wtedy ona wiedziała, że już się nie wycofa. Nie było żadnej drogi odwrotu. Wzięła głęboki oddech, po czym z nadzieją w głosie zadała pytanie dotyczące zmiany konia. Wtedy wszyscy zamarli i spojrzeli na pana Bartka. Zapanowała przerażająca cisza. Było słychać jedynie stukot końskich kopyt na ujeżdżalni. Czekałyśmy w napięciu na jego odpowiedź. W każdej chwili byłyśmy gotowe do podjęcia dyskusji, do przedstawienia mu miliona argumentów. Byłyśmy gotowe do walki, aby tylko Lusia mogła dostać innego konia niż Soraya. Patrzyłyśmy na niego, oczekując odpowiedzi.
-Tak. - powiedział pan Bartek.

Jestem bardzo dumna z mojego bezsensownego opisu, więc proszę bez hejtów :)

Sama nie wiem czy to dla mnie ....

Zastanowiłam się nad postem, który dodała Marcyśka (tego który dotyczył przyszłości związanej z końmi) i stwierdziłam ,że znalazłam całkiem niezłą pracę. Aczkolwiek nie jest to praca moich marzeń, bo nie jest związana z końmi. Ale jest dobrze płatna :) Budowlaniec.....
Zastanawiam się nad tą pracą lecz uważam, że to nie dla mnie... :(
Jak kto lubi.
Zawsze jeszcze pozostaje wygrać milion w lotto ;)

Sobotnia jazda

Marcelina i Maja się rozchorowały i musiałam mieć jazdę tylko z Isią :( Martwiłam się o nie, w końcu to moje przyjaciółki <3
Gdy przyjechała do stajni poszłam z Isią do pani Kasi i zapytałyśmy się na jakich koniach jeździmy. Powiedziała, że możemy wybrać, więc ja jwybarałam   Czakrama ( tak w sumie to jego chciałabym mieć na tej szkółce) , a Isia Soraye. Nie musiałyśmy ich siodłać bo były już osiodłane. Wsiadłam na Czakrama i zaczęłyśmy stępować... potem był kłus a na końcu galop. Angelika, która była wtedy w stajni nagrała jak galopuje i niedługo wstawie ten filmik to zobaczycie :) Było całkiem spoko :)

/Luśka

Drugi trening

Mam nadzieję że uda mi sie ż Oliwą przekonać pana Bartka żebyśmy mogły mieć innego konia.Jak już Marcyśka napisała, nie jestem szczęśliwa że mam przydzieloną Soraye. Wolałabym jakiegokolwiek konia byleby nie ją... To niej jest tak że jej nie lubię. Ale nie chce jej mieć gdyż lubię ją najmniej ze wszystkich koni w całej stajni.
Mam nadzieję że uda mi się z Oliwą wybłagać pana Bartka. Marcyśka jest kochana <3 Powiedziała , że jeśli nam się inie uda to ona go poprosi.
To się nazywa prawdziwa przyjaciółka <3333333

Pierwszy terning

Jako jedyna jeździłam w kamizelce :( Masakra. Pan Bartek przydzielił mi konia , którego nie lubie :( Nic więcej nie zapadło mi tak w pamięć więc nie będe pisać :(

Jazda na Adrianie-ogierze :)


Marcyśka i ja miałyśmy jechać do stajni bardzo wcześnie rano, aby pojeździć na ogierze o imieniu Adrian.Jazda musiała być o 8.00, bo Adrian nie rozróżnia klaczy i wałachów i chce kryć co popadnie, masakra.Ale wracajmy do jazdy... Byłam już ubrana i czekałam na mame Marcyśki która miała nas zawieźć.W końcu zadzwonił telefon, była to mama Marcyśki, odebrałam.Okazało się, że Marcyśka zachorowała i nie pojedzie, było mi strasznie przykro :( Ale i tak pojechałam.
Razem z panią Kasią osiodłałyśmy go i zaprowadziłyśmy do namiotu.Tam zaczęła się jazda...Najpierw stępowałam i robiłam różnego rodzaju wolty. potem był kłus :) Był bardzo wygodny i przyjemny. Po jakimś czasie kłusowania pojechałam jedno okrążenie galopem, potem przeszłam do kłusa i najechałam na drążki, powturzyłam to jeszcze dwa razy i znowu ruszyłam galopem. Próbowałam go zmusić (nie wiem jak to inaczej określić) aby galopował mi w miejscu, ale niezbyt mi wychodziło.Spróbowałam to samo tylko z kłusem.Też tak niezbyt szło.Ruszyłam galopem i najechałam kilkakrotnie na drążek, który  przeskoczyłam.
Po jeździe zrobiłam sobie kilka zdjęć, których niestety wam nie pokażę bo zgubił mi się kabelek od telefonu :(
BYŁO SUPER!!!

/Luśka

niedziela, 4 maja 2014

Przyszłość związana z końmi?

No właśnie. Czy moja przyszłość będzie związana z końmi? Bardzo bym chciała. Jednak, nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Jest bardzo dużo zawodów związanych z końmi, ze zwierzętami, jednak w każdym coś mi nie pasuje...

Weterynarz.
Dlaczego nie?
Nie jestem w stanie patrzeć nawet na własne skaleczenie, a co dopiero na powarzną ranę jakiegoś zwierzęcia. Nie byłabym w stanie zrobić żadnej operacji. Lusia twierdzi, że weterynarz nie musi tego robić. Ale nie oszukujmy się - kto kogoś takiego zatrudni? A nawet jeśli, to dużo w ten sposób nie da się zarobić.

Stajenny
Myślę, że to jedna z przyjemniejszych prac związanych z końmi. Może poza sprzątaniem boksów. Ale ogólnie to chyba jest okej. Cały dzień w stajni, karmienie koni, wyprowadzanie i sprowadzanie z pastwiska. Chyba nie trzeba kończyć żadnych studiów. Jedyna wada - niskie zarobki. A ja marzę o własnym koniu, treningach i zawodach.

Instruktor
Kiedyś o tym myślałam, ale doszłam do wniosku, że to zbyt odpowiedzialne. I frustrujące. Naprawdę podziwiam panią Kasię i pana Bartka, że jeszcze mnie nie zabili.

Hipoterapeuta 
to osoba prowadząca jazdy pod katem rehabilitacji. Są specjalne kursy dla osób chcących się tym zająć.
No, w sumie tą opcję jeszcze można rozważyć. Jednak wydaje mi się, że mam za mało cierpliwości do tej pracy. Chyba trzeba skończyć fizykoterapię na AWF, ale nie jestem pewna.

Zawodnik
Tak, to jest moje wymarzona praca! Jednak nigdy nie wiadomo, czy kariera sportowa się uda.

Najlepsza opcja?
Znaleźć męża milionera, który kupi mi konie i wynajmie trenera, będzie płacil za wszystkie zawody. Potem okaże się że jestem mistrzem świata we wszystkich dyscyplinach i zarobię miliony. I kupię stajnię, jeszcze więcej koni... No, szkoda, że to nie realne.

Możliwa opcja
Skończę dziennikarstwo, będę pisać do kilku gazet jeździeckich, chodzić na dużo końskich imprez i posać z nich reportaże. Ale na studiach będę dużo trenować, więc w międzyczasie będę jeszcze startować w mało prestiżowych zawodach.

Najbardziej prawdopodobna opcja
Skończę na kasie w McDonaldzie.


czwartek, 1 maja 2014

:(

"Super"... :( Miałyśmy mieć dzisiaj jazdę na Adrianie - ogierze. Strasznie się cieszyłam, a jestem chora... :( Więc Luśka jeździ sobie na Adrianie, a ja siedzę w domu :(

Nieplanowany dzień w stadninie

Dzisiaj znowu spędziłyśmy mnóstwo czasu w stajni. Właściwie, to miałyśmy przyjechać tylko na chwilę, bo mama Lusi miała jazdę. Ale tak się jakoś złożyło, że zostałyśmy do osiemnastej :)

Jak tylko przyjechałyśmy, to zaczęłyśmy czyścić Burego i go siodłać. Zaraz potem miałyśmy siodłać Mitrę, Miłą i Sorayę. Ale pomagały nam Julka i Blanka, czyli były cztery osoby do czterech koni, które nie sprawiają większych problemów przy czyszczeniu. Więc ja zabrałam się za Natana. Wyprowadziłam go z boksu, wyczyściłam, wyczesałam i poszłam spytać pana Bartka, czy mogę wziąść Natka na spacer. Zgodził się. Pobiegłam po Natana, odwiązałam go i ruszyliśmy w kierunku pastwisk. Był bardzo grzeczny, jak nie Natan :)

Kiedy wróciliśmy, okazało się, że możemy umyć Chatkę. Ucieszyłyśmy się, bo już kiedyś planowałyśmy to zrobić, ale było za zimno. Sprowadziłyśmy ją z pastwiska, udało nam się przetrwać ataki Łasego. Zawsze wariuje (i to dosłownie), kiedy Chatka gdzieś idzie. To pewnie dlatego, że jak miał jeden dzień, to stracił matkę, a Chatka go "adoptowała".

Chatka

Nie sądziłam, że to możliwe, ale myłyśmy Chatkę przez ponad dwie godziny. W pięć osób! Była strasznie brudna. Teraz wygląda o wiele lepiej. Ale kiedy tylko będziemy mieć okazję, to będziemy ją czyścić. Jest trochę zaniedbana, bo nikt już na niej nie jeździ. W innej stadninie pewnie już dawno oddaliby ją do rzeźni...

Kiedy była już umyta, wypuściłyśmy ją na pastwisko, a ona zaczęła... galopować i strzelać barany! Chyba była naprawdę szczęśliwa :) Nigdy nie widziałam, żeby miała w sobie tyle życia!

Umyłyśmy też Tajsona, ale zajęło nam to znacznie mniej czasu. 




Po myciu koni zjadłyśmy pizzę, którą zamówiła dla nas mama Luśki, jak wyjeżdżała ze stadniny. Kiedy spokojnie sobie jadłyśmy i nikomy nie robilyśmy krzywdy, pan Bartek wpadł na cudowny pomysł oblania nas wodą z węża -.- Jednak postanowiłyśmy się zemścić. Pobiegłyśmy do stajni, wzięłam wiadro, Luśka i Julka nalały do niego wody. Kiedy było pełne, wyszłam ze stajni i schowałam się za Gordonem. Kiedy pan Bartek przechodził obok, wszystko na niego wylałam. I pojechał taki mokry w teren :3

Potem wyprowadziłyśmy jeszcze Natana na pastwisko i po jakimś czasie sprowadziłyśmy go. Ja jego, a Lusia Chatkę.

No i wróciłyśmy do domu. Miałam ambitne plany, aby się czegoś pouczyć, jednak ich nie zrealizowałam, tylko zaczęłam słuchać muzyki. No, niestety dzisiaj Michael Jackson wygrał z geografią...

Szkółka - 28 kwietnia

W poniedziałek, jak już wcześniej pisałam, była szkółka. Wszystkie jeszcze nie do końca wiedziałyśmy na czym to będzie polegało.

Miałyśmy być w stajni o 18. Kiedy wysiadłam z samochodu, od razu spotkałam Luśkę, Maję i Angelikę. Jakiś czas później przyszła Oliwa.

Po 18 wszyscy spotkaliśmy się w altance. Pan Bartek powiedział nam tak mniej więcej na czym to wszystko będzie polegało. Będziemy się uczyć naturala, będziemy ćwiczyć kadryl (może na kantarkach), możliwe, że zrobimy coś z woltyżerki...

Na razie mieliśmy się dobrać parami i wybrać konia dla każdej pary. Razem z Angeliką wzięłyśmy Natana. No bo jakiego innego konia mogłam wybrać? :) Lusia z Oliwą stwierdziły, że nie wiedzą jakiego chcą konia, więc pan Bartek dał im Sorayę. Luśka nie jest z tego powodu szczęśliwa.

Wyczyściliśmy konie i poszliśmy z nimi na ujeżdżalnię. Tam robiliśmy różne naturalne rzeczy. Najpierw cofanie, potem obracanie głowy. Po tym lonżowaliśmy konie. Ja lonżowałam Angelikę, a ona mnie, śmiesznie było :D No i strasznie głupio się czułam na lonży ;)


niedziela, 27 kwietnia 2014

Szkółka

Od jutra rusza szkółka jeździecka :) Więc oprócz soboty (i czasem niedzieli) będziemy jeździć jeszcze w poniedziałki. Ja i Luśka od razu się zapisałyśmy ;)

Jesteśmy bardzo zadowolone, bo zapisały się bardzo fajne osoby :)

Jutro po szkole jadę do dentysty, a zaraz potem do stajni. Jak znowu dostanę takie znieczulenie jak ostatnio, to nie mam pojęcia, jak przeżyję, ale do koni pójdę na pewno :)




Pozdrowienia od Natana :)










~Marcyśka

piątek, 25 kwietnia 2014

przyszła sobota

Jak cudownie, piątek po szkole to najpiękniejsze chwile tygodnia (oczywiście z wyjątkiem sobotniej jazdy).
Już jutro ten piękny dzień, będę miała dwie jazdy pod rząd :) Nie wiem na kim będę jeździć ale jak się uda to na Bartku, Burym lub Czakramie. Zastanawiam się jak tam Chatka, ostatnio z Marcyśką ją czyściłyśmy i była tak brudna że musiałyśmy jej obciąć trochę posklejanych włosów. Strasznie jej  wypadały, gdy się ją głaskało to miało się potem całą rękę we włosach.Jest strasznie biedna i zaniedbana.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Czwartek - i Natan

Wczoraj miałam jazdę o 17. Wreszcie na Natanie :) Ale był okropnie ziemniaczany (czytaj: nieogarnięty). Jeździłam z Julką, było spoko, nawet skoczyliśmy sobie coś z Natkiem. Była to śmiesznie mała przeszkoda, ale zawsze coś :) A Angelika zrobiła nam świetne zdjęcie :D


Nie zwracajcie uwagi na moją minę :)
/Marcyśka

środa, 23 kwietnia 2014

Wtorkowa jazda - wreszcie skoki!

Wtorek obie miałyśmy wolny, więc oczywiście pojechalyśmy do koni :) Miałyśmy jazdę o 14 z jakimiś nieogarniętymi dziewczynkami (tak, Marcyśka zawsze "jest miła i na nikogo nie patrzy z góry"). Martwiłyśmy się, że będzie beznadziejnie, bo one prawie nic nie umiały. Ale okazało się, że wreszcie coś skoczymy! To była jakaś malutka przeszkoda, ale strasznie się ucieszyłyśmy, bo dawno nie skakałyśmy. Lusia miała Bartka, a ja Mitrę. Mitra świetnie skacze, ale wolałabym Natka.


Mój piękny skok i cudowna jakość filmiku.


Później, jak już stępowałyśmy, nagrałyśmy duużo dziwnych filmików. Między innymi "Jak nie jeździć konno?" Z góry przepraszam za tą jakość, ale coś mi się stało z aparatem :(


Później przez chwilę zachowywałyśmy się W MIARĘ normalnie. Nakręciłyśmy kilka dziwnych filmików w boksach, bo nie było koni, ale wydaje mi się, że są zbyt dziwne, aby je tutaj umieszczać :) Potem poszłyśmy na pastwisko i zrobiłam pełno zdjęć Natkowi.


A tutaj Natek i ja :)

/Marcyśka

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozgrzewka przed jazdą

My w zasadzie nigdy jej nie stosujemy :) Nie jest ona niezbędna, jednak komuś może się przydać.


1. Ćwiczenia rozciągające - wpływają pozytywnie na rozluźnienie mięśni oraz stawów kończyn i kręgosłupa

  • wymachy nóg
  • skręty tułowia
  • skłony w pozycji stojącej i siedzącej
  • mostek

2. Ćwiczenia poprawiające wydolność układu oddechowego - należy pamiętać, aby zachować szczególną ostrożność, ponieważ dla osób starszych, lub mających słabą kondycję niektóre z nich mogą być zbyt forsowne:
  • skakanie na skakance
  • wyskoki
  • brzuszki

3. Ćwiczenia siłowe - wskazane są szczególnie dla osób o słabej kondycji. Pomagają wzmocnić mięśnie nóg, żeby łatwiej było nam się utrzymać w siodle.
  • wchodzenie po schodach
  • rowerek
  • nożyce
  • szybki marsz
  • przysiady
Osoby starsze, lub o słabszej kondycji powinny wykonywać tylko te ćwiczenia, które nie sprawiają im szczególnej trudności. Zarówno jazda konna, jaki i przygotowanie do niej ma być dla nas przyjemnością.


źródło:
"Jazda konna" - wydawnictwo Pascal

Dla początkujących - strój jeźdźca

  1. Kask, lub toczek

    Jest najważniejszą częścią stroju jeździeckiego. Chroni głowę w razie upadku z konia, wielu osobom z pewnością choć raz uratował życie. Na początku, kiedy zaczynamy swoją przygodę z jeździectwem, możemy wypożyczać kask lub toczek w stajni. Jednak później należy kupić własny, chociażby ze względów higienicznych ;)





  2. Kamizelka ochronna (po naszemu - pudełko)

    Jeżeli ktoś trenuje skoki, czy WKKW, nie może się bez niej obyć, jednak w rekreacji, czy ujeżdżeniu także dobrze ją mieć. W Europie stosuje się trzy trzy stopnie zabezpieczeń (trzeci - najwyższy)







  3. Bryczesy

    Spodnie z elastycznej tkaniny o specjalnym kroju, który pozwala wygodnie siedzieć na koniu. Chronią przed obtarciami, zapewniają komfort jazdy i zwiększają przyczepność.







  4. Buty

    W czasie jazdy nogi są głąwnym "elementem napędowym", więc należy zapewnić im odpowiednią ochronę. Buty jeździeckie to sztyblety (krótkie) i oficerki (wysokie).





  5. Sztylpy

    Zakłada się je na bryczesy, na łydki, kiedy jeździ się w sztybletach. Zapobiegają obtarciom, zwiększają komfort jazdy.








  6. Rękawiczki

    Chronią przed obtarciami dłoni, a w zimie także przed zimnem :)








~Marcyśka