sobota, 7 lutego 2015

Natan na oklep :)

Luśka niestety siedzi w domu, bo jest chora, więc nie było jej na naszej sobotniej jeździe :(

Przyjechałam do stajni mniej więcej wpół do pierwszej. Poszłam do namiotu, pan Bartek pozwolił mi jeździć na Natanie na oklep :D Strasznie się ucieszyłam i poszłam na górę, była tam już Angela. Więc znowu poszłam na dół, razem z nią, żeby spytać, czy może jeździć na Bartku.

Kiedy wróciłyśmy na górę, ja przywitałam się z Natanem, a Angela poszła po rzeczy na Bartka. Ja zaraz później wzięłam z siodlarni ogłowie, kask i kamizelkę. Przygotowałam Natana w jakieś pięć minut, przy okazji pilnowałam Tajsona, którego ksiądz Adam przywiązał w stajni, żeby wysechł (był strasznie spocony). Kiedy Natek był gotowy, wzięłam go i poszłyśmy z Angelą na dół,

Spotkałyśmy Maję Waleczną, jeździła na Mitrze. Strasznie się ucieszyłyśmy, bo dawno jej tutaj nie było. Jakieś 3 miesiące temu spadła z konia i złamała obojczyk, więc nie mogła jeździć. Chwilę pogadałyśmy, po czym zabrałam się za próby wskoczenia na Natana. Na oklep jest to naprawdę trudne, bo nie ma się na czym podciągnąć. Jednak kilka razy mi się udało :)

Miałyśmy trochę czasu do jazdy, więc ja wskakiwałam na Natana (albo w niego wbiegałam) i sobie gadałyśmy. Po kilku minutach przyszedł pan Bartek z Bartkiem. Angela na niego wsiadła, oprócz niej była jeszcze jedna dziewczynka na Sorai.

Cieszę się strasznie, że jeździłam na nim na oklep. Tak sobie myślę, że on naprawdę się zmienił. Nie mam pojęcia, kiedy ostatnio kogoś zrzucił... Ale wracając do jazdy - nawet w kłusie było całkiem wygodnie, przez chwilę byłam czołową. Na galop postanowiłam wjechać na koniec - wiedziałam, że zagalopowanie na Natku na oklep nie należy do najłatwiejszych. Na początku szło średnio, bo po prostu pędził przed siebie dzikim kłusem (dziki kłus? używam dziwnych sformułowań...), ale udało mi się go w końcu przytrzymać i potem było już naprawdę cudownie. Natan nie należy do najchudszych koni, więc jest bardzo wygodny, a w galopie to już w ogóle jest cudownie... O ile galopuje ;)

Byłam bardzo zadowolona z tego galopu, wyszło naprawdę fajnie. Po jeździe, chciałam jeszcze poćwiczyć to wskakiwanie od tyłu, więc zdjełam pudełko i zeskoczyłam. Na początku zupełnie mi to nie wychodziło, podziwiam cierpliwość Natana... Jednak po 20 minutach większość skoków zaczynała się udawać. Takie wskakiwanie jest dużo bardziej męczące niż jazda, byłam wykończona. 

Po jakichś czterdziestu minutach stwierdziłam, że już wystarczy, bo byłam naprawdę wykończona. Poszłam z Natanem na górę, wyczyściłam kopyta i wpuściłam do boksu, odniosłam rzeczy do siodlarni i poszłam do kuchni. Wzięłam z torby słoiczek z nutellą bez cukru (zrobiłam ją wczoraj), dwie łyżeczki, i poszłam na dół, zanieść ją pani Kasi, żeby spróbowała.

Pan Bartek nie był co do niej specjalnie przekonany, ale kiedy spróbował, stwierdził, że jest całkiem dobra. Pani Kasia powiedziała, że jest dużo lepsza niż normalna nutella :)
Fajnie, że im smakowało, według mnie jest pyszna :)

Później jeszcze nakarmiłam Natka marchewką (zdecydowanie na nią zasłużył) i poszłam zapłacić za karnet. No i padnięta pojechałam do domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz