Wiecie, długa przerwa czasem jest bardzo potrzebna. Tak się jakoś złożyło, że około miesiąca nie jeździłam na Natanie. Najpierw pojechałam do stadniny w Kierzbuniu (tam zdałam BOJ), potem kilka dni byłam w domu, ale to było w okresie kiedy Natan nie chodził, więc nie mogłam na niego wsiąść bo pewnie szybko by się mnie pozbył... Dwa ostatnie tygodnie spędziłam u babci. Wczoraj wróciłam, a dzisiaj wreszcie pojeździłam na Natku :)
Przyszłyśmy z Lusią pół godziny przed jazdą. Kiedy szłyśmy do siodlarni, modliłam się, żeby Natan miał wreszcie inne siodło. Jednak niestety - na wieszaku wisiało ciężkie, znienawidzone przeze mnie siodło westernowe. Niechętnie je z niego wzięłam i poszłam po Natka.
Kiedy byłam koło boksu, Natuś od razu do mnie podszedł. Wyciągnęłam go, Luśka w tym czasie pilnowała, żeby Mitra i Miła nie uciekły. Nie wiem czy kiedyś o tym wspominałam, ale kiedy wyprowadzam go z boksu, to prawie zawsze rzuca się na lodówkę (czy coś w tym stylu) z owsem. Ale dzisiaj tego nie zrobił, był naprawdę bardzo grzeczny :)
Wyczyściłam i osiodłałam go bez problemu, milion razy całując i przytulając go przy tym. Poszłam do stajni obok (siodłałyśmy konie w stajniach, bo padało), do Luśki, pomogłam jej z Łotrem. Dość długo go czyściła, bo był znacznie brudniejszy od Natka. Szybko skończyłyśmy i poszłyśmy na ujeżdżalnię.
Tego dnia miałyśmy mieć jazdę z panią Kasią, ale jej nie było. Zamiast tego jeździłyśmy z inną instruktorką, Martą. Było super! Natan od samego początku był wyjątkowo współpracujący, i dobrze reagował na wszystkie sygnały. Udało nam się iść strasznie szybkim stępem, mimo to, że on zazwyczaj strasznie się wlecze (ale i tak go kocham) =). Wychodziły nam bardzo ładne wolty, i udało nam się bardzo dobrze kontrolować tempo.
W galopie Robiłyśmy takie ćwiczenie... Ciężko będzie mi to opisać ;) Były dwa drążki, dość daleko od siebie i raz miałyśmy wcisnąć między nimi dwa foule, a raz trzy. Robiłam to pierwszy raz w życiu, ale Natan naprawdę bardzo się starał. Strasznie długo dzisiaj galopowaliśmy. Nigdy w życiu nie galopowałam tyle na Natanie. Zazwyczaj już po kilku okrążeniach się irytował i próbował mnie zrzucić, a dzisiaj cały czas szedł bardzo ładnie. Dopiero pod koniec zaczął się buntować, ale był tak cudowny, że mogę mu to wybaczyć :)
Może to dlatego, że dzisiaj robiliśmy coś innego, nowego i się nie nudził? Nie wiem. Ale było cuuuuudownie <3
Wydaje mi się, że dobrze nam zrobiła taka długa przerwa (mimo to, że byłam załamana i stęskniona, nie wiem jak on), odpoczęliśmy od siebie i od razu cudownie nam się razem pracowało :)
To była bardzo udana jazda!