poniedziałek, 5 stycznia 2015

Wczorajszy trening :)

Wczoraj około 12.00 pojechałam z moją siostrą do stadniny, bo była ona umówiona na lążę :)
Przez chwilę ją lonżowałam :)
Gdy wyjechałyśmy ze stadniny, było już po 14.00 a o 14.30 miałam być w stadninie na treningu (normalnie zostałabym i poczekała na trening ale prawie nic nie zjadłam przed wyjściem, a zresztą miałam jeszcze ze sobą zabrać Marcyśkę). Prędko wróciłam do domu i zjadłam coś na szybko, potem pojechałyśmy po Marcyśkę.
Trochę się spóźniłyśmy, ale udało nam się w miarę szybko osiodłać konie ;)
Jeździłam na Karinie (nie wiem do końca jak się odmienia"Karino") Byłam czołową, robiliśmy dużo wolt i półwolt. Potem przyszła pora na galop. Marcyśka która jechała na Natanie, stwierdziła że zrezygnuje z galopu i weszła do środka. Pan Bartek wtedy wsiadł na Natana. Ja i mój zastęp ruszyliśmy galopem... robiliśmy taką dziwną woltę, a w środku niej P.Bartek robił mniejszą na Natanie, musiało to super wyglądać.
Potem przyszła moja siostra i obserwowała nasz trening. Na chwilę przeszliśmy do kłusa i do stępa, aby odpocząć. Po chwili odpoczynku znów zagalopowaliśmy, ale Karino tym razem odmówił posłuszeństwa, dostał ode mnie pożądny strzał z bata w zad i strzelił barana, ruszył galopem.
Niestety za chwilkę znowu mu coś odbiło więc dostał jeszcze raz, tym razem baran okazał się być większy, Marcyśka mówiła że wygądało to jakbym miała zaraz spaść, lecz nie spadłam... siedziałam wciąż na koniu podskakującym w miejscy, wtedy znowu mu przywaliłam, ale ponieważ wtedy skakał, jakoś tak wyszło że złamał się bat xD
Potem już było okej :) Uznaję ta jazdę za udaną, bo mimo drobnych nieporozumień między jeźdźcem a koniem nie spadłam :)


PS: Po przeczytaniu tego wpisu, nie myślcie że się nad nim znęcałam, bo sami wiecie, że bata czasami trzeba używać.

\Luśka

2 komentarze: