niedziela, 3 maja 2015

Ogień

Dzisiaj miałyśmy trening przeniesiony na 18, i pierwszy raz od dłuższego czasu w pełnym składzie :) Wszyscy przyszli.

Kiedy przyjechałam do stajni, była tylko Zuzia. Posiedziałyśmy trochę u Natana, przyniosłyśmy na niego sprzęt. Większość koni była w terenie. Chwilę później przyszła Karolina, z żelkami (przegrała ze mną zakład xD), dalyśmy koniom jabłka i marchewki. Chwilę później przyszła cała reszta.

Osiodłaliśmy konie, kiedy pan Bartek przyjechał okazało się, że będziemy ćwiczyć natural, dlatego musiałyśmy zmienić ogłowia na kantary. Kiedy zeszłyśmy na dół, zaczęliśmy robić friendly game, a chwilę później pan Bartek zapytał, kto chciałby jechać w pokazie z ogniem. Oczywiście się zgłosiłyśmy.

Chodziłyśmy z naszymi końmi dookoła ujeżdżalni, stały tam płonące beczki. Natan i Łubin zupełnie się nie bali! Ja, Lusia, Julka i Joaśka dostałyśmy płonące pochodnie do ręki. Machałyśmy nimi, jednak nasze konie nic sobie z tego nie robiły. Wsiadłyśmy na nie, jeździłyśmy między płonącymi beczkami z tymi pochodniami, a one i tak się nie bały :)

Później jeszcze chwilę normalnie jeździłyśmy.

Ten trening był naprawdę świetny :)




Pomijając to, że skończyłam lekcje o 15.15, a w domu byłam po 18, ze względu na milion dziwnych okolicznośći, czwartek był bardzo udany. Kiedy tylko wróciłam do domu, od razu przebrałam się w rzeczy do jazdy i pojechałam do stajni.

Przywitałam się z Natanem i dziewczynami, po czym poszłyśmy do siodlarni, żeby zabrać sprzęt na konie. Brakowało ogłowia Nata. Szukałam go dość długo, ale nigdzie go nie było, więc stwierdziłam, że po prostu pojeżdżę sobie na kantarze.

Osiodłałyśmy konie i zeszłyśmy z nimi na dół. Dopiero tam się dowiedziałam, że Natan rozerwał swoje ogłowie (Natan... znowu?). Kiedy zaczęliśmy trening pan Bartek zapytał mnie, co ja wyrabiam na tym koniu na kantarze. Wtedy odpowiedziałam, że nie ma problemu i że mogę go zdjąć. Cóż, potraktował to zbyt dosłownie, bo zdjął kantar i zostawił mi jedynie uwiąz.

No i szczerze mówiąc, byłam przekonana, że jest to strasznie trudne. No, łatwo nie było, ale całkiem nieźle mi szło. Nawet pan Bartek powiedział, że jest zaskoczony.

Na galop założyłam już kantar.

Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tej jazdy :)

sobota, 2 maja 2015

Cudowna jazda na oklep :)


Z piątku na sobotę nocowałam razem z Zuzą i Marcyśką u Karoliny, było naprawdę super :)
W sobotę wszystkie cztery pojechałyśmy do stadniny na jazdę. Postanowiłyśmy jeździć na oklep, na szczęście p. Bartek nie miał nic przeciwko. Bardzo zadowolone zeszłyśmy na ujeżdżalnie. Joaśka pomogła mi wsiąść na konia. Stwierdziłyśmy, że zdejmiemy buty, bo zawsze chciałyśmy tak zrobić :) Pan Bartek nam pozwolił więc wyglądałyśmy dosyć niewtypowo.

Bardzo fajnie się jeździło, mimo to że Łubin jest strasznie chudy i ma wystający kłąb. Mareclina jeździła jak zwykle na Natanie, Zuza na Mitrze, a Karolina na Soray. Najwygodniej miała Marcyśka, ponieważ Natan jest bardzo puszysty i trochę gruby. Jeździłyśmy w kółko kłusem i robiłyśmy wolty, półwolty, obroty na przodzie i wygięcia szyi. Potem rozdzieliłyśmy się na dwa zastępy i starałyśmy się synchronicznie robić różne figury. Po zrobieniu tych wszystkich ćwiczeń, Ja i Marcyska założyłyśmy pudełka i zaczęłyśmy wszystkie galopować w zastępie na ścianie. Niestety słabo nam to szło, ponieważ na oklep trochę trudniej kieruje się koniem. Postanowiłyśmy galopować osobno, najpierw galopowała Karolina, potem Marcelina, następnie Zuza , a na końcu ja. Ponieważ galopowałam dość krotko, bo galop na chudym koniu nie jest zbyt wygodny. Przesiadłam się na Mitrę i chwile galopowałam, ale ona  niestety nie była zbyt zadowolona i spadłam xD heh dawno nie spadałam.
Potem jeszcze chwilę jeździłyśmy kłusem po ścianie i skończyła się jazda. Po zejściu z koni porobiłyśmy im trochę zdjęć :)

Poszłam razem z Zuzą rozsiodłać Łubinka i odprowadziłyśmy go do boksu. Potem odniosłyśmy sprzęt i chwilę przeglądałyśmy  w siodlarni zdjęcia koni. Było naprawdę wspaniale, kocham Łubinka i moje przyjaciółki <3