Wczoraj była ostatnia szkółka w tym roku szkolnym. To jedyna rzecz, dla której rok szkolny mógłby się nie kończyć. Bo cieszę się że już będą wakacje :)
Poza tym, że znowu nie byłam w stanie normalnie wskoczyć na Natana, to było super! Ale nie rozumiem, czemu zdarzają się dni, kiedy wskakuję na niego bez problemu, po kilka razy, a czasem wgl nic mi nie idzie. Może powinnam jeść mniej czekolady? ;)
Wczoraj dość dużo jeździliśmy, bo krócej robiliśmy woltyżerkę. Byłam w parze z Mają (czyli jeździłyśmy na jednym koniu na zmianę). Miałyśmy oczywiście Natana, a na nim była woltyżerka. To był pewien minus, bo musiałyśmy potem jeździć na oklep. Ale nie było tak źle, w końcu to Natan :)
No, chodzi o to, że jest dość wygodny bez siodła :)
I szło nam bardzo dobrze :) Natan był bardzo grzeczny, jak na niego. Jeździłyśmy na kantarach.
wtorek, 24 czerwca 2014
niedziela, 22 czerwca 2014
Weekend w stajni
To cudowne, że jest już po wystawieniu ocen. Możemy z czystym sumieniem spędzać cały dzień w stajni, nie przejmując się nauką. Szkoda, że nie jest tak zawsze.
Planowałyśmy spędzić całą sobotę w stadninie. Umówiłyśmy się o 9:30 pod domem Lusi. Pojechałyśmy na rowerach. Na miejscu byłyśmy po dziesiątej, bo straciłyśmy trochę czasu w sklepie, kupując bardzo zdrowe... gorące kubki ;)
Kiedy przyjechałyśmy, zabrałyśmy się za naszą półkę w siodlarni, w której ledwo się mieścimy. Kiedy cokolwiek się z niej wyjmuje, trzeba na nowo wszystko układać. Mamy tam trzy toczki, trzy kamizelki, dwie albo trzy pary czapsów, dwa zestawy szczotek, dwa kantary, dwa uwiązy, czaprak, szczotkę do włosów, ładowarkę do telefonu, czyste koszulki... :)
Później "podlewałyśmy" namiot od środka, żeby się nie kurzyło, kiedy konie tam jeżdżą. Dołączył do nas Kuba (Polak Anonim) . Kiedy było już dostatecznie mokro, zaczęliśmy bawić się z takimi fajnymi psami (Rzemyk i Sznurek), które skakały przez przeszkody.
Później miałyśmy trochę pobiegać z Natanem po ujeżdżalni, ale nie wykazywał współpracy, jak to fajnie określiła Luśka.
Potem jeszcze układałyśmy szczotki i uwiązy i poszłyśmy zjeść najzdrowszy posiłek świata - gorący kubek :)
Na lekcji jeździłam na Pionierze (drugi raz w życiu) i szło nam znacznie lepiej niż tydzień wcześniej. Nawet udało się trochę pogalopować (później wstawię film, jak Angelika mi go prześle i jak nie wyglądam na nim bardzo głupio...). Pionier jest fajny, strasznie go lubię :) Ale i tak Natan zawsze będzie na pierwszym miejscu ;)
Jak już piszę o Natanie, to po jeździe sprowadzałam go z pastwiska. W nowym kantarku :)
Jeszcze zanim sprowadziłyśmy konie, to ja i Maja Waleczna zamówiłyśmy pizzę. Przywieźli ją akurat wtedy, kiedy skończyłyśmy z odprowadzaniem koni.
Po jedzeniu nie robiłyśmy już nic szczególnego (albo robiłyśmy, ale ja nie pamiętam...).
W domu byłam około 19:20 :)
Więc praktycznie cały dzień w stajni.
Dzisiaj byłyśmy trochę krócej.
Ja jeździłam na Sorai, Luśka na Czakramie, a Maja Waleczna na Mitrze.
Mam film, ale nie mogę go dodać, nie wiem czemu...
Po jeździe robiłam duuuużo zdjęć. Kiedy skończyłam, wykopystkowałyśmy Łotra i zabrałyśmy Burego na ujeżdżalnię, żeby z nim pobiegać. Też nie chciał współpracować, ale dałyśmy radę. Potem dałyśmy go na pastwisko do Sorai.
No i nic więcej ciekawego się nie wydarzyło :)
Kocham takie weekendy jak ten <3
Planowałyśmy spędzić całą sobotę w stadninie. Umówiłyśmy się o 9:30 pod domem Lusi. Pojechałyśmy na rowerach. Na miejscu byłyśmy po dziesiątej, bo straciłyśmy trochę czasu w sklepie, kupując bardzo zdrowe... gorące kubki ;)
Kiedy przyjechałyśmy, zabrałyśmy się za naszą półkę w siodlarni, w której ledwo się mieścimy. Kiedy cokolwiek się z niej wyjmuje, trzeba na nowo wszystko układać. Mamy tam trzy toczki, trzy kamizelki, dwie albo trzy pary czapsów, dwa zestawy szczotek, dwa kantary, dwa uwiązy, czaprak, szczotkę do włosów, ładowarkę do telefonu, czyste koszulki... :)
Później miałyśmy trochę pobiegać z Natanem po ujeżdżalni, ale nie wykazywał współpracy, jak to fajnie określiła Luśka.
Potem jeszcze układałyśmy szczotki i uwiązy i poszłyśmy zjeść najzdrowszy posiłek świata - gorący kubek :)
Na lekcji jeździłam na Pionierze (drugi raz w życiu) i szło nam znacznie lepiej niż tydzień wcześniej. Nawet udało się trochę pogalopować (później wstawię film, jak Angelika mi go prześle i jak nie wyglądam na nim bardzo głupio...). Pionier jest fajny, strasznie go lubię :) Ale i tak Natan zawsze będzie na pierwszym miejscu ;)
Jak już piszę o Natanie, to po jeździe sprowadzałam go z pastwiska. W nowym kantarku :)
Jeszcze zanim sprowadziłyśmy konie, to ja i Maja Waleczna zamówiłyśmy pizzę. Przywieźli ją akurat wtedy, kiedy skończyłyśmy z odprowadzaniem koni.
Po jedzeniu nie robiłyśmy już nic szczególnego (albo robiłyśmy, ale ja nie pamiętam...).
W domu byłam około 19:20 :)
Więc praktycznie cały dzień w stajni.
Dzisiaj byłyśmy trochę krócej.
Ja jeździłam na Sorai, Luśka na Czakramie, a Maja Waleczna na Mitrze.
Mam film, ale nie mogę go dodać, nie wiem czemu...
Po jeździe robiłam duuuużo zdjęć. Kiedy skończyłam, wykopystkowałyśmy Łotra i zabrałyśmy Burego na ujeżdżalnię, żeby z nim pobiegać. Też nie chciał współpracować, ale dałyśmy radę. Potem dałyśmy go na pastwisko do Sorai.
No i nic więcej ciekawego się nie wydarzyło :)
Kocham takie weekendy jak ten <3
środa, 18 czerwca 2014
Plany na wakacje :)
Jakie macie plany na wakację? Trzeba się szykować bo już niedługo nadejdą.Piszcie w komentarzach bo my chętnie przeczytamy :)
Sobota i Pionier
Pojechałyśmy dosyć wcześnie do stajni,niestety samochodem bo znosiło się na deszcz.Było bardzo deszczowo a pogoda co kolka minut sie zmieniała, raz świeciło słońce a raz padał deszcz. Pomagałysmy przez jakiś czas p.Kasi, a potem nadeszła nasza jazda, konkretnie dwie jazdy, jedna po drugiej.Ja miałam jeździć na Natanie, a Marcyśka na Pionierze ( nowym, świeżo ujeżdżonym koniu).Natan przed jazdą wytarzał się w swoim gównie, więc zaczęłyśmy czyścić go godzinę wcześniej.Długo go czyściłyśmy, aż przyszła kolej na Pioniera.Zaczął padać straszny grad. Marcyska została i dalej czyściła Natana, a ja poszłam po drugiego konia.Gdy wyprowadziłam go z boksu, zamurowało go tak jak to się dzieje z końmi gdy zobaczą ogień. Naszczęście udało mi się go jakoś zaciągnąc do stajni, ale niestety całkiem mokrego. Marcyśka dalej męczyła się z Natanem a ja zaczęłam czyścić Pioniera.Kiedy udało mi się go troszeczkę wysuszyć, zamieniłam się z Marcyśką.Nagle przyszła p. Kasia i kazała bez względu na wszystko zakładać im już siodła,na szczęście Natan był już w miare czysty.
Pierwszą jazdę miałyśmy całkiem same.Potem zamieniłyśmy się końmi i ja jeździłam na Pionierze a ona na Natku ( jak to ona go nazywa) i doszła do nas jeszcze nasza koleżanka na Mitrze.Obie uświadomiłyśmy sobie że Pionier to najtrudniejszy koń na jakim jeździłyśmy.A to dlatego że nie umie jeszcze wszystkiego, niestety żadnej z nas nie udało się na nim zagalopować, ale za to strasznie szybko kłusowałyśmy.Obie jesteśmy bardzo zadowolone że jeździłyśmy na tak "trudnym" koniu :)
/Luśka
środa, 11 czerwca 2014
Plany na sobotę :)
Zbliża się sobota :) Macie jakieś plany na sobotę? Ja i Marcyśka tak ;) Ponieważ moi rodzice gdzieś wyjeżdżają będę z piątku na sobotę i z soboty na niedziele spać u Marcyśki :) Obie strasznie się cieszymy <3 będziemy mogły dalej pielęgnować naszą tradycje.W piątek jest konferencja i nauczyciele zatwierdzają oceny, więc nie będziemy miały juz nic do nauki, weekend będzie nasz :) Spotkamy się w piątek od razu po szkole. Marcyśka, gdy tylko przyjedzie autobusem do Bolechowic obiecała przyjść do mnie.Zje,y razem obiad i.Już chciałam napisać że będziemy się uczyć, ale na szczęście nie. Marcyśka chwile u mnie pobędzie, a potem się spakuje i pójdziemy do niej. W sobotę pojedziemy do stadniny na rowerach.Zamierzamy całe dwa dni spędzić w stajni <3 Będzie super:0 Życzę wam tak pięknego weekendu jaki nas czeka :)
/Luśka
Tradycje
Tradycje związane z naszym życiem.
1.Prawie co tydzień w sobote spie u Marcyski.
2.Jak u niej spie to zazwyczaj jemy pizze na kolacje.
3.Idziemu "rano, rano" (czyli około 9.00) na konie i zostajemy jak najdłużej,aby pomó p.Kasi.
4.Po jeździe odbywają sie poważne rozmowy w siodlarni.
5.Pomagamy sobie nawzajem sprzątać pokoje.
6.Gdy sprzatamy pokój słuchamy Georga Michaela.
7.Nagrywamy głupie, kompromityjące filmiki.
8.Gdy ciasto, które pieczemy z upadek z konia jest w piekarniku tańczymy tango.
9.Po umyciu i przebraniu się w piżamy odbywają sie długie rozmowy w łazience trwające czasem nawet do dwunastej w nocy)
10.W stajni zawsze trzymamy się razem <3
/Luśka
niedziela, 8 czerwca 2014
Najlepszy teren ever!
Wczoraj przyjechałyśmy do stajni niezbyt wcześnie, bo jakieś dwadzieścia minut przed jazdą. Od razu pojawił się pan Bartek i powiedział, że jedziemy w teren. Zapytał czy wezmę Natana. Umawiałyśmy się z Luśką, że ona na nim pojeździ w tym dniu i nie przewidziałyśmy takiej opcji jak teren... Ona nie chciała na nim jechać. Więc oczywiście odpowiedziałam panu Bartkowi, że biorę Natana.
Szybko osiodłałyśmy konie. Luśka jechała na Mitrze, Waleczna na Burym, Angelika na Łasym, a pan Bartek na... Bartku.
Natan miał tym razem założone wypinacze. Więc zachowywał się sto razy lepiej niż ostatnio. Jednak bałam się, co będzie z galopem. Postanowiłam, że tym razem dam radę i nie zepsuję wszystkim terenu. Wierzyłam, że jakoś dam sobie radę. Nawet nie jęczałam (nowość) przez całą drogę.
Jechaliśmy kłusem przez pole, kiedy pan Bartek się odwrócił i powiedział, że ruszymy spokojnym galopem. Nie odpowiedziałam. Kiedy Bartek (za którym jechałam) zagalopował, Natan zrobił mi pięciosekundowe (Luśka twierdzi, że trochę dłuższe) rodeo, po czym zaczął ładnie galopować. Nigdy nie zrozumiem tego konia. Ale i tak go kocham :)
Było jeszcze kilka galopów, ale zaczynały się już bez takich "przeżyć".
Kiedy wróciliśmy do stajni, myślałam, że umrę ze szczęścia. To był mój pierwszy porządny teren na Natanie! Najlepszy teren w moim życiu! Jestem strasznie z siebie dumna, że dałam sobie z nim radę :)
Później jeszcze miałam jazdę na Bartku, w namiocie.
Jazda na Adrianie!
W niedzielę, kiedy już wróciłyśmy z tego festynu, okazało się, że mogę mieć wieczorem jazdę. O 19. Pani Kasia powiedziała, że jeśli nie będą jeździć żadne konie, to mogę pojeździć na Adrianie. Miałam nadzieję, że się uda. I tak się stało :)
Przyjechałam do stajni około 18:30, chwilę musiałam poczekać na panią Kasię, więc poszłam do Natana. Zawsze jak nie mam co robić to do niego idę :) Kiedy przyszła, do poszłyśmy po Adriana na pastwisko. Był bardzo spokojny. Kiedy minęłyśmy pana Bartka, stwierdził, że mam upodobanie do dziwnych koni xD Chyba ma rację ;)
Wyczyściłam i osiodłałam Adriana. Zeszliśmy na dół, na ujeżdżalnię. Wsiadłam na konia i zaczęłam stępować. Trwało to bardzo długo, bo Adrian jest już stary (ma około 27 lat). Robiłam różne wolty, półwolty, serpentyny itd.
Kiedy był już pożądnie rozstępowany i zaczęliśmy kłusować, pani Kasia kazała mi jechać bez wodzy i kierować dosiadem. Może brzmi prosto, ale to jest strasznie trudne! Jednak szło mi całkiem przyzwoicie, gorzej było z woltami.
Potem był galop.
Adrian to najlepszy koń na jakim jeździłam. Po prostu ideał. To koń skokowy, nawet zakwalifikował się kiedyś do olimpiady, ale coś się stało i na nią nie pojechał. Już nie pamiętam co.
Jednak cały czas moja największa miłość to Natan (żeby nikt nie miał wątpliwości). Ale Adrian jest wspaniały.
Przyjechałam do stajni około 18:30, chwilę musiałam poczekać na panią Kasię, więc poszłam do Natana. Zawsze jak nie mam co robić to do niego idę :) Kiedy przyszła, do poszłyśmy po Adriana na pastwisko. Był bardzo spokojny. Kiedy minęłyśmy pana Bartka, stwierdził, że mam upodobanie do dziwnych koni xD Chyba ma rację ;)
Wyczyściłam i osiodłałam Adriana. Zeszliśmy na dół, na ujeżdżalnię. Wsiadłam na konia i zaczęłam stępować. Trwało to bardzo długo, bo Adrian jest już stary (ma około 27 lat). Robiłam różne wolty, półwolty, serpentyny itd.
Kiedy był już pożądnie rozstępowany i zaczęliśmy kłusować, pani Kasia kazała mi jechać bez wodzy i kierować dosiadem. Może brzmi prosto, ale to jest strasznie trudne! Jednak szło mi całkiem przyzwoicie, gorzej było z woltami.
Potem był galop.
Adrian to najlepszy koń na jakim jeździłam. Po prostu ideał. To koń skokowy, nawet zakwalifikował się kiedyś do olimpiady, ale coś się stało i na nią nie pojechał. Już nie pamiętam co.
Jednak cały czas moja największa miłość to Natan (żeby nikt nie miał wątpliwości). Ale Adrian jest wspaniały.
Niedzielny wyjazd
W niedzielę pojechałyśmy (ja i Luśka) z panią Kasią na jakiś festyn. Panie Kasia robiła oprowadzki na Mitrze, a my pomagałyśmy - zakładałyśmy dzieciom kaski itp. Miałam mieć w tym tygodniu bardzo dużo testów, więc w sobotę siedziałam nad książkami do drugiej w nocy po to, żeby móc jechać. Potem, kiedy akurat Luśka zajmowała się zakładaniem kasków, też się trochę uczyłam w przyczepie, w której przywieźliśmy Mitrę.
Sobota i sukcesy :)
W sobotę wyjątkowo miałyśmy przeniesioną jazdę na 10. Z Lusią byłyśmy w stajni pół godziny wcześniej. Poszłyśmy na ujeżdżalnię, żeby dowiedzieć się jakie konie mamy siodłać. Nasza rozmowa z panem Bartkiem wyglądała mniej więcej tak:
Ja: Mogę jeździć na Natanie?
P. Bartek: Nie.
J: Dlaczego?
P.B: Bo nie.
J: Panie Bartku...
P.B: Nie, nie możesz na nim jeździć i koniec.
J: Prooooszę...
P.B. Ok.
Luśka: A ja mogę na Bartku?
P.B: Nie.
L: Proszę...
P.B: Nie, będziecie jeździć na nowych koniach.
Ja i Luśka: Wow! Naprawdę?
P.B: Nie.
Hahahaha, w końcu osiodłałyśmy Natana i Bartka, Maja Waleczna wzięła osiodłaną Sorayę, a jakiś facet, który miał z nami jazdę, wziął Czakrama.
I właściwie, to każda z nas miała podczas tej jazdy jakiś sukces.
Luśka - Bartek jej się nie wytarzał
Waleczna - przejechała na Sorai kawaletki i drążki, Soraya nie próbowała uciekać
Ja - cała jazda na Natanie bez bacika! Galop też :D
Później z Luśką smarowałyśmy olejem siodła :)
Ja: Mogę jeździć na Natanie?
P. Bartek: Nie.
J: Dlaczego?
P.B: Bo nie.
J: Panie Bartku...
P.B: Nie, nie możesz na nim jeździć i koniec.
J: Prooooszę...
P.B. Ok.
Luśka: A ja mogę na Bartku?
P.B: Nie.
L: Proszę...
P.B: Nie, będziecie jeździć na nowych koniach.
Ja i Luśka: Wow! Naprawdę?
P.B: Nie.
Hahahaha, w końcu osiodłałyśmy Natana i Bartka, Maja Waleczna wzięła osiodłaną Sorayę, a jakiś facet, który miał z nami jazdę, wziął Czakrama.
I właściwie, to każda z nas miała podczas tej jazdy jakiś sukces.
Luśka - Bartek jej się nie wytarzał
Waleczna - przejechała na Sorai kawaletki i drążki, Soraya nie próbowała uciekać
Ja - cała jazda na Natanie bez bacika! Galop też :D
Później z Luśką smarowałyśmy olejem siodła :)
Piątkowa jazda
Tydzień temu w piątek, miałam umówioną jazdę na 20.00
Miałam jeździć z Oliwą i jej mamą.
Kiedy po szkole wróciłam do domu, praktycznie od razu poszłam do Luśki. Wyprowadziłyśmy razem jej psa. Potem poszłyśmy do mnie, żeby pogadać itp. Oglądałyśmy właśnie jakieś filmiki w internecie, kiedy zadzwoniła mama Luśki. Okazało się, że mamy razem jazdę!
Zostało nam mało czasu, więc pobiegłyśmy w kierunku domu Luśki (około 5 minut drogi, biegiem minuta lub dwie). Kiedy byłyśmy już bardzo blisko, Lusia przypomniała sobie, że nie wzięła kluczy. Więc musiałyśmy się wracać.
Jednak zdążyłyśmy jeszcze zjeść kolację i być w stajni w miarę punktualnie :)
Lusia jeździła na Burym, Oliwa na Mitrze, a ja... oczywiście na Natanie ;) Było cudownie, Natan był bardzo grzeczny, jak na niego. Zero baranów, tylko trochę próbował skracać narożniki z galopie. Ale ogólnie to był spoko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)