Tak, ostatnio posty pojawiają się naprawdę rzadko, a jak już, to są naprawdę krótkie i prawie zawsze pisane przez Luśkę.
Ja ostatnio prawie nie wchodziłam na tego bloga, bo aktualnie mam naprawdę mało czasu na wszystko. Wczoraj wyszłam z domu wpół do ósmej rano, a wróciłam o... dwudziestej pierwszej?
Mam teraz naprawdę dużo na głowie. Po pierwsze - szkoła, której nie mogę zawalać, a według mojej mamy to robię... Wczoraj wróciła z wywiadówki i powiedziała, że jeśli chcę jeździć tyle ile jeżdżę, to mam poprawić wszystkie oceny na jej warunkach. A te warunki wyglądają następujaco: poniedziałek siódma rano - przygotowanie do egzaminu z biologi (takie zajęcia w szkole -.-), wtorek o tej samej porze - konsultacje z matmy, na które mam wcześniej zrobić strasznie dużo zadań. Do tego jeszcze korki z matmy. Super po prostu ;___;
Do tego mam teraz pełno testów, bo chcą nam wszystko wcisnąć przed świętami... I delikatnie mówiąc, nie wyrabiam z tą całą nauką.
No i oczywiście treningi. Chyba jedyne pozytywne rzeczy w tym wszystkim. Jak wcześniej pisała Luśka - przygotowujemy się do pokazów kadryla, a zostało nam chyba 9 dni... Ćwiczymy trzy razy w tygodniu, do tego dochodzi jeszcze moja sobotnia jazda.
Zbliża się też 6 grudnia, więc pasowałoby się w końcu zająć prezentami, nie?
Więc aktualnie moje życie wygląda... średnio. Albo siedzę w szkole, albo na treningu, albo uczę się czegoś, co kompletnie nie przyda mi się w życiu, a w międzyczasie biegam po sklepach w poszukiwaniu prezentów.
Dobra, dość tego jęczenia o mnie. Może napiszę w końcu co u koni? :P
Więc tak - jakiś miesiąc (?) temu zaliczyłam glebę z Natanem, potknął się jak galopowaliśmy i przewrócił. Na szczęście mnie nie przygniótł i nic specjalnego nam się nie stało, poza tym, że oboje byliśmy całkowicie pokryci piaskiem.
Tydzień temu w czwartek, jak galopowaliśmy na treningu, to moje kochane maleństwo postanowiło pozbyć się mnie z siodła i pobawić się w rodeo. W podjęciu takiej decyzji pomógł mu Bartek, gryząc go w dupę.
Natan walnął mi kilka wielkich baranów w galopie, po czym popędził przed siebie. Wszystko wysiedziałam, podobno to było bardziej nie bezpieczne niż rodeo Karino o_O
Ale cóż, Natuś to bardzo dobry nauczyciel wysiadywania.
Wczoraj na treningu było super, mimo tego, że ja i Oliwia nie galopowałyśmy, bo nasze konie coś odwalały. Wtedy pan Bartek wziął Natana, a Magda Bartka i ich porządnie przegalopowali. Pan Bartek powiedział, że pojeździ na nim przed następnym treningiem (który jest jutro).
Przepraszam, że ten post jest taki nieogarnięty, w najbliższej przyszłości postaram się dodać coś sensownego ;)
/marcyśka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz